Dzisiejsze
pielgrzymowanie było pod znakiem zapytania. Tata miał sen w którym
szukał mnie po lesie i pytani ludzie tak jakby wiedzieli co się
stało, ale nie chcieli powiedzieć prawdy. Kiedy nie mógł mnie
znaleźć zadzwonił na policję. W śnie miał wyraźnie pokazaną
liczbę 16, że coś ma się wydarzyć 16-go. 16-ty to dzień
pielgrzymowania 6-tą trasą NMP Fatimskiej...
Jak to
dawniej mawiali starsi ludzie: „Sen mara Bóg wiara”, nie mogłam
porzucić trasy z powodu snu, nie widząc uzasadnionych zagrożeń,
ale dla taty spokoju co kilka godzin wysyłałam mu SMS-a z
informacją o moim położeniu. Jednak dzisiejsza wyprawa miała
mroczny charakter, to cud, że wyszłam z niej cało tak więc
polecam ją do przeczytania tylko tym, którzy mają mocne nerwy.
Kiedy w
Tyńcu Małym szłam z przystanku PKS do kościoła nagle zbliżył
się do mnie
wielki,
czarny pies. W pobliżu nie było widać właściciela, nie
wiedziałam co robić czy iść dalej chodnikiem czy wejść na ulicę
prosto pod samochód. Pomyślałam sobie, że jak mieszkańcy nie
chcieli mieć u siebie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej to mogli po
prostu powiedzieć a nie spuszczać na mnie psa. W pewnym momencie
pies zaczął się interesować czymś innym i doszłam do kościoła.
Jak doszłam
do kościoła to nie widziałam żadnej żywej duszy ani księdza,
ani żadnych innych uczestników. Wiele razy próbowałam dodzwonić
się do księdza proboszcza w Tyńcu Małym i domówić szczegóły,
nagrałam się na sekretarkę z prośbą o kontakt, napisałam list i
nie dostałam żadnej odpowiedzi. Teraz też kościół był
zamknięty na cztery spusty, pod kościołem żadnej informacji o
Mszy Św. czy wzmianki o planowanym wyjściu. Kiedyś Tyniec Mały
słynął z gościnności, ale widać czasy się zmieniły.
Pomodliłam się krótko, poczekałam do 8:15 i wyruszyłam w drogę.
Kiedy obeszłam kościół spotkałam starszą panią, która się
mnie spytała:
-
Czy jest pani z Oleśnicy?
- Nie, z Wrocławia.
- Ksiądz mówił, że ma być ktoś z Oleśnicy i mam otworzyć kościół.
- Proszę otworzyć jak jest taka możliwość to się chwilkę pomodlę.
Wróciłam
się z tą panią do kościoła, pomodliłam we wnętrzu kościoła i
ponownie wyruszyłam w drogę. Deja vu drugi raz obeszłam kościół,
miałam mieszane uczucia do tego wszystkiego, ucieszyłam się, kiedy
wyszłam z Tyńca Małego, który teraz wydawał mi się mroczny.
Miałam trudną intencję na tą trasę i może Bóg domagał się
większych ofiar...
Dosyć
szybko doszłam do miejscowości Domasław, która wzdłuż ulicy
miała porozwieszane maryjne flagi biało-niebieskie. Przy kościele
trwały remonty tak więc kościół tętnił życiem. Za Domasławem
zaczęły się polne drogi.
W pewnym momencie słyszę, że ktoś za
mną idzie, nie przyśpieszałam kroku, rozejrzałam się wokoło z
prawej strony pola, z lewej strony pola, przede mną pola, nigdzie
nikogo nie widać, jeśli sen ma się sprawdzić to zginę na polu
walki. Starałam się iść zdecydowanym krokiem, ale ktoś za mną
powoli mnie doganiał, nagle po prostu mnie wyprzedził. Był to
młody mężczyzna z plecakiem, skoczyłam na chwilę do polnej
toalety i obserwowałam czy jest już daleko, chwila moment i zniknął
mi z oczu, nie wiem czy to dobrze, może czai się gdzieś w
ukryciu..
Pogoda
zrobiła się jak z horroru, mżawka, szarawo, mało kto wychodził w
taką pogodę bez potrzeby, nie wiadomo kto wróg, kto przyjaciel.
Przyznam szczerze, że pielgrzymuję bez zabezpieczenia. Nie noszę
noża, ponieważ mam gotowe kanapki. Nie noszę gazu łzawiącego, bo
oczy łzawią mi bez niego. Nie noszę broni palnej, bo i bez niej
zdarza mi się coś wystrzelić. Noszę Cudowny Medalik, Szkaplerz
św. Michała Archanioła oraz różaniec. „Pan moją mocą i
tarczą!” (Ps 28,7), modlę się o ochronę, ale najlepszą ochroną
jest pełne uczestnictwo w Eucharystii i Boże Błogosławieństwo,
dzisiaj nie miałam takiej pomocy więc nie czułam się zbyt pewnie.
Szło mi się bardzo ciężko na wszelki wypadek włączyłam GPS
żeby ślad po mnie nie zaginął...
We
Wrocławiu za Żernikami droga prowadziła niedaleko torów
kolejowych przez odludne miejsca. Nagle patrzę a z lewej strony jest
krzyż pokutny, który zrobił morderca i postawił w miejscu
zbrodni. Nie było widać tego krzyża jak przemierzaliśmy trasę
pod koniec lipca, może został odkryty w trakcie usuwania zniszczeń
po burzy. Bardzo dziwne uczucie być samemu w takim miejscu gdzie
ktoś został zamordowany. W pewnym momencie ktoś nadjechał na
rowerze, wymieniliśmy się uśmiechami i każdy dalej podążał
własną drogą.
Czym dalej
tym trudniej, ponieważ robił się już wieczór, przed Leśnicą
doszłam do mostku na którym było zdjęcie psa obronnego, który
zaginął a jednak niektórzy zaginęli w tym miejscu...
Niedaleko
kościoła na Stabłowicach przed sklepem wisiał plakat o Kursie
Samoobrony. Kiedyś chodziłam na taki kurs, prowadzący był bardzo
silny, znał różne techniki walki i już na pierwszych zajęciach
powiedział nam jaka jest najskuteczniejsza technika obrony: „Zawsze
kiedy tylko macie możliwość uciekajcie, nie wdawajcie się w
bezpośrednią walkę, ponieważ nie wiecie czy przeciwnik będzie
walczył fair, to jest ulica i wszystkie chwyty są dozwolone.” Tak
więc moim ulubionym sportem jest bieganie a nie jakaś sztuka dla
sztuki. :-)
Podsumowując
doszłam bezpiecznie do domu, nikt nie próbował mnie skrzywdzić,
nie musiałam uciekać, ale przez ten sen, pogodę i moje
wcześniejsze doświadczenia typu oglądanie horrorów i podobnych
filmów spowodowały we mnie niepotrzebne lęki i nieufność do
drugiego człowieka. Na zakończenie mrocznego tematu przytoczę
wydarzenie, które mi się przydarzyło kilka lat temu. Wracałam
kiedyś z rehabilitacji łokcia i postanowiłam sprawdzić jedną
drogę za działkami, chciałam wiedzieć dokąd prowadzi. Droga szła
blisko Odry z dala od zabudowań, kiedy nią szłam okazało się, że
była dosyć długa. Zaczęło robić się szaro, nie miałam ze sobą
latarki tak więc postanowiłam biec żeby się szybciej wydostać z
tego bezludnego miejsca. Nagle słyszę, że ktoś za mną biegnie,
przyśpieszyłam tempa i słyszę, że osoba za mną też
przyśpieszyła, przyśpieszyłam jeszcze bardziej i stojąc w
bezpiecznej odległości pytam się: „Czego chcesz?” a ktoś
odpowiada „Zgubiłem się.”. Patrzę a to może z 9-10 letni
chłopiec zgubił się w lesie. Okazało się, że mieli zawody na
orientację i w pewnym momencie stracił orientację, zaprowadziłam
go na miejsce gdzie byli pozostali uczestnicy i wróciłam do domu.
Trasa:
Tyniec Mały, Kościół Wniebowzięcia NMP - Wrocław, Kościół
NMP Fatimskiej
Długość:
ok. 42 km
Galeria
Zdjęć: https://photos.app.goo.gl/cSEJtb00Q2nsc5s53
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz