sobota, 16 września 2017

Odcinek 6 Mroczne Pielgrzymowanie

Dzisiejsze pielgrzymowanie było pod znakiem zapytania. Tata miał sen w którym szukał mnie po lesie i pytani ludzie tak jakby wiedzieli co się stało, ale nie chcieli powiedzieć prawdy. Kiedy nie mógł mnie znaleźć zadzwonił na policję. W śnie miał wyraźnie pokazaną liczbę 16, że coś ma się wydarzyć 16-go. 16-ty to dzień pielgrzymowania 6-tą trasą NMP Fatimskiej...

Jak to dawniej mawiali starsi ludzie: „Sen mara Bóg wiara”, nie mogłam porzucić trasy z powodu snu, nie widząc uzasadnionych zagrożeń, ale dla taty spokoju co kilka godzin wysyłałam mu SMS-a z informacją o moim położeniu. Jednak dzisiejsza wyprawa miała mroczny charakter, to cud, że wyszłam z niej cało tak więc polecam ją do przeczytania tylko tym, którzy mają mocne nerwy.
Kiedy w Tyńcu Małym szłam z przystanku PKS do kościoła nagle zbliżył się do mnie
wielki, czarny pies. W pobliżu nie było widać właściciela, nie wiedziałam co robić czy iść dalej chodnikiem czy wejść na ulicę prosto pod samochód. Pomyślałam sobie, że jak mieszkańcy nie chcieli mieć u siebie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej to mogli po prostu powiedzieć a nie spuszczać na mnie psa. W pewnym momencie pies zaczął się interesować czymś innym i doszłam do kościoła.
Jak doszłam do kościoła to nie widziałam żadnej żywej duszy ani księdza, ani żadnych innych uczestników. Wiele razy próbowałam dodzwonić się do księdza proboszcza w Tyńcu Małym i domówić szczegóły, nagrałam się na sekretarkę z prośbą o kontakt, napisałam list i nie dostałam żadnej odpowiedzi. Teraz też kościół był zamknięty na cztery spusty, pod kościołem żadnej informacji o Mszy Św. czy wzmianki o planowanym wyjściu. Kiedyś Tyniec Mały słynął z gościnności, ale widać czasy się zmieniły. Pomodliłam się krótko, poczekałam do 8:15 i wyruszyłam w drogę. Kiedy obeszłam kościół spotkałam starszą panią, która się mnie spytała:
  • Czy jest pani z Oleśnicy?
  • Nie, z Wrocławia.
  • Ksiądz mówił, że ma być ktoś z Oleśnicy i mam otworzyć kościół.
  • Proszę otworzyć jak jest taka możliwość to się chwilkę pomodlę.
Wróciłam się z tą panią do kościoła, pomodliłam we wnętrzu kościoła i ponownie wyruszyłam w drogę. Deja vu drugi raz obeszłam kościół, miałam mieszane uczucia do tego wszystkiego, ucieszyłam się, kiedy wyszłam z Tyńca Małego, który teraz wydawał mi się mroczny. Miałam trudną intencję na tą trasę i może Bóg domagał się większych ofiar...
Dosyć szybko doszłam do miejscowości Domasław, która wzdłuż ulicy miała porozwieszane maryjne flagi biało-niebieskie. Przy kościele trwały remonty tak więc kościół tętnił życiem. Za Domasławem zaczęły się polne drogi.
W pewnym momencie słyszę, że ktoś za mną idzie, nie przyśpieszałam kroku, rozejrzałam się wokoło z prawej strony pola, z lewej strony pola, przede mną pola, nigdzie nikogo nie widać, jeśli sen ma się sprawdzić to zginę na polu walki. Starałam się iść zdecydowanym krokiem, ale ktoś za mną powoli mnie doganiał, nagle po prostu mnie wyprzedził. Był to młody mężczyzna z plecakiem, skoczyłam na chwilę do polnej toalety i obserwowałam czy jest już daleko, chwila moment i zniknął mi z oczu, nie wiem czy to dobrze, może czai się gdzieś w ukryciu..
Pogoda zrobiła się jak z horroru, mżawka, szarawo, mało kto wychodził w taką pogodę bez potrzeby, nie wiadomo kto wróg, kto przyjaciel. Przyznam szczerze, że pielgrzymuję bez zabezpieczenia. Nie noszę noża, ponieważ mam gotowe kanapki. Nie noszę gazu łzawiącego, bo oczy łzawią mi bez niego. Nie noszę broni palnej, bo i bez niej zdarza mi się coś wystrzelić. Noszę Cudowny Medalik, Szkaplerz św. Michała Archanioła oraz różaniec. „Pan moją mocą i tarczą!” (Ps 28,7), modlę się o ochronę, ale najlepszą ochroną jest pełne uczestnictwo w Eucharystii i Boże Błogosławieństwo, dzisiaj nie miałam takiej pomocy więc nie czułam się zbyt pewnie. Szło mi się bardzo ciężko na wszelki wypadek włączyłam GPS żeby ślad po mnie nie zaginął...
We Wrocławiu za Żernikami droga prowadziła niedaleko torów kolejowych przez odludne miejsca. Nagle patrzę a z lewej strony jest krzyż pokutny, który zrobił morderca i postawił w miejscu zbrodni. Nie było widać tego krzyża jak przemierzaliśmy trasę pod koniec lipca, może został odkryty w trakcie usuwania zniszczeń po burzy. Bardzo dziwne uczucie być samemu w takim miejscu gdzie ktoś został zamordowany. W pewnym momencie ktoś nadjechał na rowerze, wymieniliśmy się uśmiechami i każdy dalej podążał własną drogą.
Czym dalej tym trudniej, ponieważ robił się już wieczór, przed Leśnicą doszłam do mostku na którym było zdjęcie psa obronnego, który zaginął a jednak niektórzy zaginęli w tym miejscu...
Niedaleko kościoła na Stabłowicach przed sklepem wisiał plakat o Kursie Samoobrony. Kiedyś chodziłam na taki kurs, prowadzący był bardzo silny, znał różne techniki walki i już na pierwszych zajęciach powiedział nam jaka jest najskuteczniejsza technika obrony: „Zawsze kiedy tylko macie możliwość uciekajcie, nie wdawajcie się w bezpośrednią walkę, ponieważ nie wiecie czy przeciwnik będzie walczył fair, to jest ulica i wszystkie chwyty są dozwolone.” Tak więc moim ulubionym sportem jest bieganie a nie jakaś sztuka dla sztuki. :-)

Podsumowując doszłam bezpiecznie do domu, nikt nie próbował mnie skrzywdzić, nie musiałam uciekać, ale przez ten sen, pogodę i moje wcześniejsze doświadczenia typu oglądanie horrorów i podobnych filmów spowodowały we mnie niepotrzebne lęki i nieufność do drugiego człowieka. Na zakończenie mrocznego tematu przytoczę wydarzenie, które mi się przydarzyło kilka lat temu. Wracałam kiedyś z rehabilitacji łokcia i postanowiłam sprawdzić jedną drogę za działkami, chciałam wiedzieć dokąd prowadzi. Droga szła blisko Odry z dala od zabudowań, kiedy nią szłam okazało się, że była dosyć długa. Zaczęło robić się szaro, nie miałam ze sobą latarki tak więc postanowiłam biec żeby się szybciej wydostać z tego bezludnego miejsca. Nagle słyszę, że ktoś za mną biegnie, przyśpieszyłam tempa i słyszę, że osoba za mną też przyśpieszyła, przyśpieszyłam jeszcze bardziej i stojąc w bezpiecznej odległości pytam się: „Czego chcesz?” a ktoś odpowiada „Zgubiłem się.”. Patrzę a to może z 9-10 letni chłopiec zgubił się w lesie. Okazało się, że mieli zawody na orientację i w pewnym momencie stracił orientację, zaprowadziłam go na miejsce gdzie byli pozostali uczestnicy i wróciłam do domu.

Trasa: Tyniec Mały, Kościół Wniebowzięcia NMP - Wrocław, Kościół NMP Fatimskiej
Długość: ok. 42 km

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz