sobota, 13 kwietnia 2019

EDK na zielono

W tym roku usłyszałam pytanie: „Jak uczestnicy przeżywają EDK?” na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Aby znaleźć odpowiedź postanowiłam przejść dwie trasy Zielone – Św. Anny w rejonie Fatimski Wrocław w dniu 5.04.2019 oraz w rejonie Wrocław w dniu 12.04.2019 jako zwykły uczestnik.

Do tej pory moje doświadczenie z EDK wygląda następująco. Po raz pierwszy przeszłam EDK w 2016 roku z Wrocławia na Ślężę od o. Dominikanów, ponieważ wybrałam trasę Niebieską o długości 76 km to wyszliśmy w kilkanaście osób a doszliśmy w 3 osoby to miałam do czynienia z niewielką liczbą osób. Moje kolejne EDK przeszłam w 2017 roku na trasie Niebieskiej – NMP Wspomożycielki Wrocławia na 102 km, które rozpoczęliśmy w kilkanaście osób a całą trasę ukończyłam z jednym kolegą, którego poznałam na tym EDK. Rok później wspólnie z tym samym kolegą przeszliśmy w dwójkę około połowy najdłuższej trasy Niebieskiej – Fatimskiej Światła czyli ok. 72 km.
W tym roku szłam w liczniejszej grupie próbując zachować anonimowość tzn. jako uczestnik a nie organizator, ale po kolei.


Trasa: Zielona Św. Anny w rejonie Fatimski Wrocław
Długość: 43 km + 4 km powrót

Jako lider (organizator) przed wyjściem miałam zadanie podzielić ludzi na grupy i wypuścić w trasy tak więc nie udało mi się zachować anonimowości. :-) 3 osoby łącznie ze mną zapisały się na tą trasę, ale część osób szła na trasę Zieloną Św. Anny (skróconą) prowadzącą do Szewc o długość 33 km. Do Szewc trasy się pokrywają, jest to nowy wymóg na EDK od tego roku, że każda trasa krótka tzw. Na wzór EDK musi mieć swój pełny odpowiednik w trasie pełnej i na tą krótką trasę było więcej osób. Po podziale na grupy okazało się, że kilku mężczyzn chce iść wspólnie z nami, zapewne chodziło oto, żeby się nie zgubić na trasie a na samej trasie przyłączyli się jeszcze ich znajomi tak więc szliśmy grupką siedmiu osób. Próbowaliśmy zachować milczenie, ale nie do końca się to udawało ja jako twórca trasy starałam się na postojach powiedzieć coś więcej na temat trasy tak aby uczestnicy odkryli walory turystyczne trasy, momentami prosiłam o zachowanie milczenia, ale nie robiłam tego zbyt często żeby wszystkim się miło szło. Można powiedzieć, że pędziliśmy do Kaplicy na Wzgórzu Osobowickim (11,3 km) i dopiero tam zrobiliśmy dłuższy postój na jedzenie i picie. Na Wzgórzu dogonili nas koledzy, którzy jak powiedzieli dają z siebie wszystko i poruszają się prędkością 7-8 km na godz., jeden kolega miał chęć poopowiadania tak więc wciągnęłam się w rozmowę. Okazało się, że wyruszyli jakieś 0,5 godziny za nami bez zapisów i chcą jak najszybciej dotrzeć na metę tzn. do Szewc, naprawdę byli szybcy, ponieważ nie udało nam się ich później dogonić.
W sumie to EDK przypomina taki Rajd na Orientację, gdzie trzeba się przemieścić od stacji do stacji, tylko EDK jest łatwiejsze, ponieważ stacje zazwyczaj są przy kościołach, kaplicach, krzyżach czy innych charakterystycznych miejscach. W tym roku po raz pierwszy zrobiłam stacje koło stawu, Hali Orbita i na trasie Pompejańskiej przy parkingu leśnym, ponieważ są pogańskie odcinki, gdzie nie ma ani krzyży ani kaplic a trasę trzeba jakoś pociągnąć. Wracając do EDK i marszu na orientację to EDK jest znacznie łatwiejsze, ponieważ można korzystać z nawigacji GPS, nie obowiązują limity czasu i nikt nie sprawdza czy się doszło do stacji. Czasami jest trudniej jak się niesie krzyż ale można ten problem rozwiązać na kilka sposobów, niektórzy uczestnicy biorą małe krzyżyki, które nie są ciężkie i przyczepiają je do plecaka. My szliśmy z dużym brzozowym krzyżem, który jest lekki i zmienialiśmy się co dwie stacje krzyż niosła inna osoba, żeby cały ciężar krzyża nie spadł tylko na jedną osobę. Są też osoby, które nie niosą krzyża, niesienie krzyża jest zalecane, ale nie jest obowiązkowe.
Przyznam szczerze bardzo podobało mi takie EDK w licznej grupce, byłyśmy tylko dwie kobiety a pozostali to mężczyźni. Plusem było to, że znałam trasę tak więc nie kłopotaliśmy się z wyciąganiem opisów oraz map co znacznie ułatwiało wędrówkę. Na stacjach jak na lidera przystało służyłam i włączałam rozważania audio.
Kościół w Lubnowie
W kościele w Świniarach (19,3 km) zrobiła się grobowa atmosfera ponieważ przy kościele jest cmentarz, ale było bezpiecznie nikt się nas nie czepiał. Później po wyjściu z Wrocławia (ok. 25 km) trochę zwolniliśmy tempo, ponieważ koleżance odezwała się kontuzja. Natomiast na sam koniec trasy czekała nas niespodzianka 2 km szliśmy po kamienistej drodze, widać uczestnikom bardzo się podobało, bo ktoś spytał czy będziemy jeszcze mieli takie atrakcje. Po dojściu do kościoła św. Anny w Szewcach okazało się, że koledzy zostawili tam samochód żeby wrócić do Wrocławia, wzięli koleżankę, która stwierdziła, że i tak dużo przeszła z kontuzją (która nie była tak poważna i w niedzielę było wszystko dobrze). Co najlepsze w Szewcach wyszło, że koledzy razem z koleżanką są z parafii na Pilczycach więc szliśmy grupą Maślicko-Pilczycką. :-) Dalej szliśmy tylko w dwójkę. W Pęgowie na 38 km kolejny uczestnik zszedł z trasy i poszedł na pociąg tak więc od Pęgowa do Lubnowa przeszłam sama do kościoła Trójcy Świętej i z powrotem z Lubnowa do Pęgowa, ponieważ Lubnów jest słabo skomunikowany. Te ostatnie 9 kilometrów przeszłam w milczeniu, ponieważ nie miałam z kim rozmawiać i nie spotkałam na trasie innych pielgrzymów. Doszłam do Lubnowa jako pierwsza i jedyna, poczułam się jak pionier, który zdobywa nową ziemię. :-) :-) :-)


Trasa: Zielona Św. Anny w rejonie Wrocław
Długość: 80 km

Moje EDK tydzień wcześniej na krótszej trasie potraktowałam jako przygotowawcze do pokonania dłuższej trasy św. Anny. Po Mszy Św. zrobiliśmy wspólne zdjęcie z księdzem proboszczem pod kościołem, redaktor z Gościa Niedzielnego przeprowadził kilka wywiadów, już myślałam, że się ukryję jako lider i organizator, ale redaktor podszedł do mnie i powiedział „Teraz jeszcze kilka zdań od organizatora” :-) Na trasę zieloną zapisało się 10 osób, ale pod kościołem było 8 osób 3 dziewczyny, które postanowiły pójść samodzielnie i ja razem z grupką pozostałych osób. Ktoś spytał „Czy idzie z nami ksiądz?”, ja na to: „Nie, chociaż księża mogą się zapisywać to idziemy samodzielnie”. Powiedziałam, że będę pilnować trasę co uspokoiło uczestników. Po dojściu do Wzgórza Polskiego było jeszcze jasno, zatrzymaliśmy się żeby zrobić zdjęcia z widokiem na Ostrów Tumski. Było mi bardzo miło, że uczestnicy uważali trasę za malowniczą i chcieli upamiętnić na zdjęciach. Okazało się, że 3 osoby w grupie chodziły na EDK z Salwatorianami do Trzebnicy więc ucieszyłam się, że powoli odchodzą od konkurencji i doceniają moje trasy. :-) Od pierwszej stacji staraliśmy się iść w milczeniu średnim tempem, mieliśmy dużo czasu na pokonanie trasy. Tuż przed drugą stacją (7 km) ktoś zaproponował żebyśmy się zatrzymali na stacji benzynowej, ponieważ będą tam toalety. Pomysł okazał się trafiony, ponieważ były bezpłatne toalety oraz stoliki, gdzie mogliśmy rozłożyć się z kanapkami i piciem, komu brakowało jedzenia to mógł dokupić na stacji. Po dojściu do kościoła okazało się, że był otwarty i weszliśmy na chwilę do środka, chociaż same rozważania odsłuchaliśmy przed kościołem. Uczestnikom bardzo spodobał się pomysł rozważań audio i ktoś nawet ściągnął na swój smartfon, ale ponownie jak na EDK tydzień wcześniej jako lider służyłam swoim smartfonem. Po dojściu do 3-ciej stacji do kościoła na Sołtysowicach (9,8 km) zrobiliśmy kolejny postój, ktoś powiedział, że na pielgrzymkach też są postoje. Ponownie jak tydzień wcześniej na EDK starałam się aby uczestnicy dobrze się czuli, zaproponowałam nawet, żeby najsłabsza osoba szła na początku i trzymała tempo na co wszyscy się zgodzili.
Kiedy wyszliśmy z terenu zabudowanego na Sołtysowicach na wały wyszła propozycja, żebyśmy razem odmówili Różaniec a później pośpiewali. Powiedziałam, że na EDK obowiązuje milczenie, ale jak wszyscy wyrażają zgodę to ja również zwłaszcza, że na wałach nikomu nie przeszkadzamy. Pomimo tego, że szliśmy trasą św. Anny ucieszyłam się z pobożności Maryjnej uczestników, przygotowując EDK często jestem samotnie na trasie a tutaj taki dar od Boga na wspólne pielgrzymowanie nocą wtedy czas szybciej płynie i człowiek nie zadręcza się niepotrzebnymi myślami.
Niestety po dojściu do kolejnej stacji kościoła św. Anny na Widawie jedna uczestniczka powiedziała, że schodzi z trasy i zadzwoniła po męża. Nie chcieliśmy zostawiać jej samej tak więc zrobiliśmy dłuższy postój na jedzenie i picie siedząc na przystanku autobusowym a następnie udaliśmy się odmówić stację do kościoła. Ponieważ mąż długo nie przyjeżdżał to o północy pod kościołem odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Niesamowite było odmówienie koronki o północy wspólnie z uczestnikami, noc wydała się taka przyjazna i pełna miłosierdzia.
Po dojściu do kolejnej stacji – kościoła św. Jadwigi Śląskiej w Świniarach odsłuchaliśmy rozważania audio i udaliśmy się na przystanek autobusowy żeby zrobić postój. Przed kościołem spotkaliśmy się z trzema dziewczynami, które szły samodzielnie, spytałam jak się czują i powiedziały, że jedna już ledwo idzie, powiedziałam że lepiej jak zejdzie teraz z trasy, ponieważ przed nami trudny odcinek a pozostałe dziewczyny niech dołączą do nas. Jedna osoba z naszej grupki postanowiła zrezygnować i wrócić taksówką tak więc 2 kobiety wróciły taksówką ze Świniar zostaliśmy w 5 osób.
Między Świniarami a Osobowicami jest trudny odcinek nawet w dzień, ponieważ jest mało uczęszczany, ale nie spotkaliśmy nikogo na trasie, nawet dzikie zwierzęta się przed nami pochowały. :-) Po dojściu do Kaplicy na Wzgórzu Osobowickim zrobiliśmy kolejny postój i kolejna kobieta chciała wrócić do domu. Nie chcieliśmy jej zostawiać samej więc postanowiliśmy razem dojść do najbliższej stacji – kościoła na Osobowicach (28,1 km) skąd jest lepsza komunikacja miejska. Po odprawieniu stacji jeszcze jedna kobieta postanowiła zrezygnować tak więc zostaliśmy tylko w trójkę. Doszliśmy razem do kościoła Macierzyństwa NMP w Pilczycach (33,9 km) i po krótkim postoju i odprawieniu stacji 2 osoby zrezygnowały z dalszej wędrówki.
Dalszą część trasy szłam w milczeniu poza sytuacją wstąpienia do sklepu i rozmów z napotkanymi osobami, które były zainteresowane tym dokąd zmierzam. A ja zmierzałam na spotkanie z Bogiem, chciałam przejść całą trasę w kształcie wiewiórki żeby odnowić relację z Bogiem. Chciałam spotkać Boga w trudnościach i cierpieniu tak jak jest reklamowane EDK, postanowiłam przejść trasę o długości 80 km czyli 2 razy dłuższą od tej od której miała zacząć się moja przemiana a tymczasem spotkałam na swojej drodze same życzliwe osoby z którymi miło było wspólnie się modlić i pielgrzymować a napotykane we Wrocławiu osoby widząc mnie z krzyżem patrzyły na mnie przychylnie. Nie wiem czy społeczeństwo stało się bardziej wierzące, czy po prostu krzyż nie wzbudza już takich kontrowersji jak kiedyś?
Kilka ostatnich godzin pielgrzymowania padał deszcz i buty mi przemokły ale po powrocie do domu wzięłam gorącą kąpiel i nic mi nie było. Całą trasę ukończyłam w 23,5 godz. co tak naprawdę jest wyluzowaniem, w marszach na orientację na dystansie 100 km jest limit 24 godziny po tym czasie uczestnicy nie są już klasyfikowani. Warto zauważyć, że jedyny mężczyzna, który ukończył trasę Niebieską NMP Wspomożycielki Wrocławia na 102 km był 10 minut przede mną. Wygląda, że EDK jest łatwiejsze od zawodów sportowych. Staram się żeby trasy były długie i ciekawe, ale nie ma na nie zbyt dużo chętnych, odnoszę wrażenie, że uczestnicy EDK idą w kierunku ułatwień czym łatwiejsza i krótsza trasa tym więcej chętnych a na długą niech lider sobie sam idzie do końca...

Podsumowując w tym roku przeszłam na EDK dwie trasy Zielone – Św. Anny z innymi uczestnikami i zachęcam was zagrajcie w zielone i załóżcie skrzydła tak jak w piosence:
Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła
Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła
I myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął
Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął
Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera
Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera
W najróżniejszych sztukach gramy, lecz w tej, co się skończy źle
Jeszcze nie, długo nie!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz