W
tym roku usłyszałam pytanie: „Jak uczestnicy przeżywają EDK?”
na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Aby znaleźć odpowiedź
postanowiłam przejść dwie trasy Zielone – Św. Anny w rejonie
Fatimski Wrocław w dniu 5.04.2019 oraz w rejonie Wrocław w dniu
12.04.2019 jako zwykły uczestnik.
Do
tej pory moje doświadczenie z EDK wygląda następująco. Po raz
pierwszy przeszłam EDK w 2016 roku z Wrocławia na Ślężę od o.
Dominikanów, ponieważ wybrałam trasę Niebieską o długości 76
km to wyszliśmy w kilkanaście osób a doszliśmy w 3 osoby to
miałam do czynienia z niewielką liczbą osób. Moje kolejne EDK
przeszłam w 2017 roku na trasie Niebieskiej – NMP Wspomożycielki
Wrocławia na 102 km, które rozpoczęliśmy w kilkanaście osób a
całą trasę ukończyłam z jednym kolegą, którego poznałam na
tym EDK. Rok później wspólnie z tym samym kolegą przeszliśmy w
dwójkę około połowy najdłuższej trasy Niebieskiej –
Fatimskiej Światła czyli ok. 72 km.
W
tym roku szłam w liczniejszej grupie próbując zachować
anonimowość tzn. jako uczestnik a nie organizator, ale po kolei.
Trasa:
Zielona Św. Anny w rejonie Fatimski Wrocław
Długość:
43 km + 4 km powrót
Jako
lider (organizator) przed wyjściem miałam zadanie podzielić ludzi
na grupy i wypuścić w trasy tak więc nie udało mi się zachować
anonimowości. :-) 3 osoby łącznie ze mną zapisały się na tą
trasę, ale część osób szła na trasę Zieloną Św. Anny
(skróconą) prowadzącą do Szewc o długość 33 km. Do Szewc trasy
się pokrywają, jest to nowy wymóg na EDK od tego roku, że każda
trasa krótka tzw. Na wzór EDK musi mieć swój pełny odpowiednik w
trasie pełnej i na tą krótką trasę było więcej osób. Po
podziale na grupy okazało się, że kilku mężczyzn chce iść
wspólnie z nami, zapewne chodziło oto, żeby się nie zgubić na
trasie a na samej trasie przyłączyli się jeszcze ich znajomi tak
więc szliśmy grupką siedmiu osób. Próbowaliśmy zachować
milczenie, ale nie do końca się to udawało ja jako twórca trasy
starałam się na postojach powiedzieć coś więcej na temat trasy
tak aby uczestnicy odkryli walory turystyczne trasy, momentami
prosiłam o zachowanie milczenia, ale nie robiłam tego zbyt często
żeby wszystkim się miło szło. Można powiedzieć, że pędziliśmy
do Kaplicy na Wzgórzu Osobowickim (11,3 km) i dopiero tam zrobiliśmy
dłuższy postój na jedzenie i picie. Na Wzgórzu dogonili nas
koledzy, którzy jak powiedzieli dają z siebie wszystko i poruszają
się prędkością 7-8 km na godz., jeden kolega miał chęć
poopowiadania tak więc wciągnęłam się w rozmowę. Okazało się,
że wyruszyli jakieś 0,5 godziny za nami bez zapisów i chcą jak
najszybciej dotrzeć na metę tzn. do Szewc, naprawdę byli szybcy,
ponieważ nie udało nam się ich później dogonić.
W
sumie to EDK przypomina taki Rajd na Orientację, gdzie trzeba się
przemieścić od stacji do stacji, tylko EDK jest łatwiejsze,
ponieważ stacje zazwyczaj są przy kościołach, kaplicach, krzyżach
czy innych charakterystycznych miejscach. W tym roku po raz pierwszy
zrobiłam stacje koło stawu, Hali Orbita i na trasie Pompejańskiej
przy parkingu leśnym, ponieważ są pogańskie odcinki, gdzie nie ma
ani krzyży ani kaplic a trasę trzeba jakoś pociągnąć. Wracając
do EDK i marszu na orientację to EDK jest znacznie łatwiejsze,
ponieważ można korzystać z nawigacji GPS, nie obowiązują limity
czasu i nikt nie sprawdza czy się doszło do stacji. Czasami jest
trudniej jak się niesie krzyż ale można ten problem rozwiązać na
kilka sposobów, niektórzy uczestnicy biorą małe krzyżyki, które
nie są ciężkie i przyczepiają je do plecaka. My szliśmy z dużym
brzozowym krzyżem, który jest lekki i zmienialiśmy się co dwie
stacje krzyż niosła inna osoba, żeby cały ciężar krzyża nie
spadł tylko na jedną osobę. Są też osoby, które nie niosą
krzyża, niesienie krzyża jest zalecane, ale nie jest obowiązkowe.
Przyznam
szczerze bardzo podobało mi takie EDK w licznej grupce, byłyśmy
tylko dwie kobiety a pozostali to mężczyźni. Plusem było to, że
znałam trasę tak więc nie kłopotaliśmy się z wyciąganiem
opisów oraz map co znacznie ułatwiało wędrówkę. Na stacjach jak
na lidera przystało służyłam i włączałam rozważania audio.
Kościół w Lubnowie |
W
kościele w Świniarach (19,3 km) zrobiła się grobowa atmosfera
ponieważ przy kościele jest cmentarz, ale było bezpiecznie nikt
się nas nie czepiał. Później po wyjściu z Wrocławia (ok. 25 km)
trochę zwolniliśmy tempo, ponieważ koleżance odezwała się
kontuzja. Natomiast na sam koniec trasy czekała nas niespodzianka 2
km szliśmy po kamienistej drodze, widać uczestnikom bardzo się
podobało, bo ktoś spytał czy będziemy jeszcze mieli takie
atrakcje. Po dojściu do kościoła św. Anny w Szewcach okazało
się, że koledzy zostawili tam samochód żeby wrócić do
Wrocławia, wzięli koleżankę, która stwierdziła, że i tak dużo
przeszła z kontuzją (która nie była tak poważna i w niedzielę
było wszystko dobrze). Co najlepsze w Szewcach wyszło, że koledzy
razem z koleżanką są z parafii na Pilczycach więc szliśmy grupą
Maślicko-Pilczycką. :-) Dalej szliśmy tylko w dwójkę. W Pęgowie
na 38 km kolejny uczestnik zszedł z trasy i poszedł na pociąg tak
więc od Pęgowa do Lubnowa przeszłam sama do kościoła Trójcy
Świętej i z powrotem z Lubnowa do Pęgowa, ponieważ Lubnów jest
słabo skomunikowany. Te ostatnie 9 kilometrów przeszłam w
milczeniu, ponieważ nie miałam z kim rozmawiać i nie spotkałam na
trasie innych pielgrzymów. Doszłam do Lubnowa jako pierwsza i
jedyna, poczułam się jak pionier, który zdobywa nową ziemię. :-)
:-) :-)
Trasa:
Zielona Św. Anny w rejonie Wrocław
Długość:
80 km
Moje
EDK tydzień wcześniej na krótszej trasie potraktowałam jako
przygotowawcze do pokonania dłuższej trasy św. Anny. Po Mszy Św.
zrobiliśmy wspólne zdjęcie z księdzem proboszczem pod kościołem,
redaktor z Gościa Niedzielnego przeprowadził kilka wywiadów, już
myślałam, że się ukryję jako lider i organizator, ale redaktor
podszedł do mnie i powiedział „Teraz jeszcze kilka zdań od
organizatora” :-) Na trasę zieloną zapisało się 10 osób, ale
pod kościołem było 8 osób 3 dziewczyny, które postanowiły pójść
samodzielnie i ja razem z grupką pozostałych osób. Ktoś spytał
„Czy idzie z nami ksiądz?”, ja na to: „Nie, chociaż księża
mogą się zapisywać to idziemy samodzielnie”. Powiedziałam, że
będę pilnować trasę co uspokoiło uczestników. Po dojściu do
Wzgórza Polskiego było jeszcze jasno, zatrzymaliśmy się żeby
zrobić zdjęcia z widokiem na Ostrów Tumski. Było mi bardzo miło,
że uczestnicy uważali trasę za malowniczą i chcieli upamiętnić
na zdjęciach. Okazało się, że 3 osoby w grupie chodziły na EDK z
Salwatorianami do Trzebnicy więc ucieszyłam się, że powoli
odchodzą od konkurencji i doceniają moje trasy. :-) Od pierwszej
stacji staraliśmy się iść w milczeniu średnim tempem, mieliśmy
dużo czasu na pokonanie trasy. Tuż przed drugą stacją (7 km) ktoś
zaproponował żebyśmy się zatrzymali na stacji benzynowej,
ponieważ będą tam toalety. Pomysł okazał się trafiony, ponieważ
były bezpłatne toalety oraz stoliki, gdzie mogliśmy rozłożyć
się z kanapkami i piciem, komu brakowało jedzenia to mógł dokupić
na stacji. Po dojściu do kościoła okazało się, że był otwarty
i weszliśmy na chwilę do środka, chociaż same rozważania
odsłuchaliśmy przed kościołem. Uczestnikom bardzo spodobał się
pomysł rozważań audio i ktoś nawet ściągnął na swój
smartfon, ale ponownie jak na EDK tydzień wcześniej jako lider
służyłam swoim smartfonem. Po dojściu do 3-ciej stacji do
kościoła na Sołtysowicach (9,8 km) zrobiliśmy kolejny postój,
ktoś powiedział, że na pielgrzymkach też są postoje. Ponownie
jak tydzień wcześniej na EDK starałam się aby uczestnicy dobrze
się czuli, zaproponowałam nawet, żeby najsłabsza osoba szła na
początku i trzymała tempo na co wszyscy się zgodzili.
Kiedy
wyszliśmy z terenu zabudowanego na Sołtysowicach na wały wyszła
propozycja, żebyśmy razem odmówili Różaniec a później
pośpiewali. Powiedziałam, że na EDK obowiązuje milczenie, ale jak
wszyscy wyrażają zgodę to ja również zwłaszcza, że na wałach
nikomu nie przeszkadzamy. Pomimo tego, że szliśmy trasą św. Anny
ucieszyłam się z pobożności Maryjnej uczestników, przygotowując
EDK często jestem samotnie na trasie a tutaj taki dar od Boga na
wspólne pielgrzymowanie nocą wtedy czas szybciej płynie i człowiek
nie zadręcza się niepotrzebnymi myślami.
Niestety
po dojściu do kolejnej stacji kościoła św. Anny na Widawie jedna
uczestniczka powiedziała, że schodzi z trasy i zadzwoniła po męża.
Nie chcieliśmy zostawiać jej samej tak więc zrobiliśmy dłuższy
postój na jedzenie i picie siedząc na przystanku autobusowym a
następnie udaliśmy się odmówić stację do kościoła. Ponieważ
mąż długo nie przyjeżdżał to o północy pod kościołem
odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Niesamowite było
odmówienie koronki o północy wspólnie z uczestnikami, noc wydała
się taka przyjazna i pełna miłosierdzia.
Po
dojściu do kolejnej stacji – kościoła św. Jadwigi Śląskiej w
Świniarach odsłuchaliśmy rozważania audio i udaliśmy się na
przystanek autobusowy żeby zrobić postój. Przed kościołem
spotkaliśmy się z trzema dziewczynami, które szły samodzielnie,
spytałam jak się czują i powiedziały, że jedna już ledwo idzie,
powiedziałam że lepiej jak zejdzie teraz z trasy, ponieważ przed
nami trudny odcinek a pozostałe dziewczyny niech dołączą do nas.
Jedna osoba z naszej grupki postanowiła zrezygnować i wrócić
taksówką tak więc 2 kobiety wróciły taksówką ze Świniar
zostaliśmy w 5 osób.
Między
Świniarami a Osobowicami jest trudny odcinek nawet w dzień,
ponieważ jest mało uczęszczany, ale nie spotkaliśmy nikogo na
trasie, nawet dzikie zwierzęta się przed nami pochowały. :-) Po
dojściu do Kaplicy na Wzgórzu Osobowickim zrobiliśmy kolejny
postój i kolejna kobieta chciała wrócić do domu. Nie chcieliśmy
jej zostawiać samej więc postanowiliśmy razem dojść do
najbliższej stacji – kościoła na Osobowicach (28,1 km) skąd
jest lepsza komunikacja miejska. Po odprawieniu stacji jeszcze jedna
kobieta postanowiła zrezygnować tak więc zostaliśmy tylko w
trójkę. Doszliśmy razem do kościoła Macierzyństwa NMP w
Pilczycach (33,9 km) i po krótkim postoju i odprawieniu stacji 2
osoby zrezygnowały z dalszej wędrówki.
Dalszą
część trasy szłam w milczeniu poza sytuacją wstąpienia do
sklepu i rozmów z napotkanymi osobami, które były zainteresowane
tym dokąd zmierzam. A ja zmierzałam na spotkanie z Bogiem, chciałam
przejść całą trasę w kształcie wiewiórki żeby odnowić
relację z Bogiem. Chciałam spotkać Boga w trudnościach i
cierpieniu tak jak jest reklamowane EDK, postanowiłam przejść
trasę o długości 80 km czyli 2 razy dłuższą od tej od której
miała zacząć się moja przemiana a tymczasem spotkałam na swojej
drodze same życzliwe osoby z którymi miło było wspólnie się
modlić i pielgrzymować a napotykane we Wrocławiu osoby widząc
mnie z krzyżem patrzyły na mnie przychylnie. Nie wiem czy
społeczeństwo stało się bardziej wierzące, czy po prostu krzyż
nie wzbudza już takich kontrowersji jak kiedyś?
Kilka
ostatnich godzin pielgrzymowania padał deszcz i buty mi przemokły
ale po powrocie do domu wzięłam gorącą kąpiel i nic mi nie było.
Całą trasę ukończyłam w 23,5 godz. co tak naprawdę jest
wyluzowaniem, w marszach na orientację na dystansie 100 km jest
limit 24 godziny po tym czasie uczestnicy nie są już klasyfikowani.
Warto zauważyć, że jedyny mężczyzna, który ukończył trasę
Niebieską NMP Wspomożycielki Wrocławia na 102 km był 10 minut
przede mną. Wygląda, że EDK jest łatwiejsze od zawodów
sportowych. Staram się żeby trasy były długie i ciekawe, ale nie
ma na nie zbyt dużo chętnych, odnoszę wrażenie, że uczestnicy
EDK idą w kierunku ułatwień czym łatwiejsza i krótsza trasa tym
więcej chętnych a na długą niech lider sobie sam idzie do
końca...
Podsumowując
w tym roku przeszłam na EDK dwie trasy Zielone – Św. Anny z
innymi uczestnikami i zachęcam was zagrajcie w zielone i załóżcie
skrzydła tak jak w piosence:
„Jeszcze
w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła
Jeszcze
na strychu każdy klei połamane skrzydła
I
myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął
Jakby
powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął
Jeszcze
w zielone gramy, choć życie nam doskwiera
Gramy
w nim swoje role naturszczycy bez suflera
W
najróżniejszych sztukach gramy, lecz w tej, co się skończy źle
Jeszcze
nie, długo nie!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz