Wyprawa do
Tyńca Małego zaczęła się dosyć ciekawie Marzenka postanowiła
przyjechać ze mną samochodem, ale zabłądziłyśmy i wyjechałyśmy
w Kobierzycach, zanim z powrotem odnalazłyśmy drogę byłyśmy
tylko 5 minut przed Mszą Św. Nie zdążyłam ani do spowiedzi ani
domówić szczegółów z księdzem tak jak planowałam...
Trasa:
Tyniec Mały, Kościół Wniebowzięcia NMP - Oleśnica, Kościół
NMP Fatimskiej
Długość:
ok. 72 km
Galeria
Zdjęć: https://photos.app.goo.gl/Su0eFRW7m7DDEVBi1
Ksiądz co
prawda był w konfesjonale, ale nie chciałam iść tak na szybko do
Spowiedzi Św. i generować opóźnienia całej Mszy Św. Msza Święta
była koncelebrowana odprawiało ją trzech księży, każdy w innej
intencji, była też intencja: „O powstanie nowych tras
Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w Archidiecezji Wrocławskiej”.
Ksiądz proboszcz spytał każdego wychodzącego w trasę o imię i
przed zakończeniem Mszy Świętej udzielił nam specjalnego
błogosławieństwa dla pielgrzymów. Ponadto otrzymaliśmy od
księdza cukierki czekoladowe na drogę i mogliśmy wziąć wodę jak
ktoś chciał. Dla niewtajemniczonych powiem, że ksiądz proboszcz
jest doświadczonym pielgrzymem i jest bardzo gościnny. Kiedy pod
kościołem czekaliśmy jeszcze na jedną osobą, która miała być
chwilę po Mszy Św. to ksiądz poczekał z nami i osobiście pokazał
kościół.
Byliśmy
przygotowani do trasy zarówno od strony ducha jak i ciała. Każdy
miał plecak wypełniony tym co najpotrzebniejsze, mężczyźni mieli
duże plecaki a ja tylko mały plecak przeznaczony do biegania.
Wyruszaliśmy w 4 osoby: Krzysiek – zeszłoroczny zwycięzca EDK zWrocławia na Ślężę *, Marcin – tegoroczny zwycięzca EDK z MatkąBożą na 102 **, Przemek – tegoroczny brązowy medalista trasy NMPWspomożycielki Wrocławia ** oraz ja. Dzięki wsparciu z Nieba nie
wyruszałam w tą trudną trasę sama. Kiedy ubraliśmy buffy ksiądz
powiedział komplement, że „Wyglądamy jak pastuszkowie” :-) I
podobnie jak pastuszkowie wyruszyliśmy w drogę...
Na początku
naszego pielgrzymowania po krótkim czasie przeznaczonym na rozmowy
wspólnie z Przemkiem, który śpiewa w chórze odśpiewaliśmy
Godzinki. Z Godzinkami jest związana pewna historia... W tym roku w
kościele na Stabłowicach odbyła się Niedziela Maryjna na której
opiekun Apostolatu Maryjnego opowiedział nam fragment swojego życia.
Kiedy był na ostatnim roku w Seminarium zrezygnował ze święceń i
razem z kolegą wyjechali do odległego kraju jako przewodnicy
turystyczni. Na pierwszym spotkaniu kolega księdza powiedział
grupie podróżnych: ”Jesteśmy tutaj po to, żeby wam pomóc i
znamy odpowiedzi na wszystkie wasze pytania”. Po chwili jedna pani
zawołała księdza i powiedziała: „Pana kolega powiedział, że
panowie znają odpowiedzi na wszystkie pytania. Założyliśmy się z
mężem czy to prawda, ja mówię, że tak, ale mąż nie chce
wierzyć, więc chcieliśmy zadać pytanie żeby to sprawdzić.”
Ksiądz odpowiedział: „Śmiało proszę pytać.”. Na to pani
zadała pytanie: „Jak się zaczynają Godzinki?” ksiądz na to:
„Mam zaśpiewać czy powiedzieć?”, pani „Dowolnie.”, ksiądz
zaczął śpiewać „Zacznijcie wargi moje chwalić Pannę Świętą,
zacznijcie opowiadać cześć Jej niepojętą...”, na to pani
powiedziała do męża: „A nie mówiłam ci, że oni znają
odpowiedzi na wszystkie pytania?” :-) Po tej sytuacji ksiądz
zrozumiał, że jego zadaniem w życiu jest głosić ludziom Boga i
Matkę Bożą a nie zabawiać turystów. A ja po tym kazaniu
zrozumiałam, że w moim świeckim powołaniu mam to samo zadanie co
ksiądz i raz na tydzień zaczęłam przychodzić na 7:30 w niedzielę
do naszej parafii aby śpiewać wspólnie Godzinki, które śpiewano
tam z kilka lat a może i dłużej. Od tego czasu mam większe
nabożeństwo do Godzinek.
Krzysiek z
Marcinem to wytrawni piechurzy potrafią się poruszać pieszo z
bardzo dużą prędkością, natomiast my z Przemkiem jesteśmy
pielgrzymami, dostrzeżemy przyrodę wokół nas, drugiego człowieka,
krzyż, kapliczkę przed, którą chcemy chwilę stanąć i się
pomodlić tak więc nasze tempo nie jest za szybkie. Chcieliśmy
przejść tą trasę razem tak więc wielkim wysiłkiem staraliśmy
się utrzymać tempo Krzyśka i Marcina, w pewnym momencie pytam się
Marcina: „Jak ci się podoba nasze tempo?” a Marcin na to „Może
być, takie towarzyskie.” :-) Kiedy ci się wydaje, że coś szybko
robisz dla kogoś innego okazuje się to wolne, każdy ma inny punkt
odniesienia, ale dzięki Łasce Bożej możemy wspólnie podejmować
różne inicjatywy.
W jednej
miejscowości na trasie spotkaliśmy osoby remontujące dom, z
wielkim zainteresowaniem zapytały się dokąd zmierzamy i w jakim
celu, zaproponowali nam wodę a później ugościli tym co mieli
kanapkami, chałką i wodą z sokiem. Chwilę odetchnęliśmy w
zaciszu ich domu doświadczając okazanego nam serca. Niech Pan Bóg
błogosławi wszystkim naszym dobroczyńcom.
Wyszliśmy
w rocznicę Bitwy pod Grunwaldem i przypomniał mi się fragment
Pieśni o żołnierzach z Westerplatte Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego:
„Kiedy się wypełniły dnii przyszło zginąć latem,prosto do nieba czwórkami szliżołnierze z Westerplatte.(A lato było piękne tego roku.)I tak śpiewali: Ach to nic,że tak bolały rany,bo jakże słodko teraz iśćna te niebiańskie polany.”
Nasza
wędrówka przypominała toczenie bitwy, szliśmy w cztery osoby
latem, momentami byliśmy bardzo obolali, ale mieliśmy niebiański
cel: „Pokonać trasę Fatimską dla Matki Bożej”, święty Paweł
napisał następująco: „Jeszcze nie opieraliście się aż do
przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” (Hbr 12,4). Przejście
takiej trasy w dzień i w nocy nie jest łatwym zadaniem, na trasie
pojawiają się zniechęcenia i kryzysy, wysokie zarośla, kamieniste
drogi a czasem nawet chmury. Z wielkim trudem uciekliśmy jednej
chmurze, było to taka przyziemna motywacja, żeby tylko nie zmoknąć.
Wciąż jeszcze we mnie tkwi przyziemny człowiek, który chciałby
uniknąć trudności i przeciwności, ale powoli cząstka starego
człowieka zostaje w lesie, na polnej drodze, przy krzyżu i wyłania
się nowy człowiek, który chce mieć niebiańskie, wielkie cele na
przekór wszelkim trudnościom.
Kiedy
pierwszy raz szłam sama z Oleśnicy do Wrocławia z myślą o
Fatimskich trasach EDK, myślałam, że to nic nie da, bo gdyby było
więcej osób to ksiądz by się przekonał do nowego rejonu, to ktoś
by napisał taką informację, coś by się zmieniło. W tym samym
dniu zadzwoniła do mnie pani z Gościa Niedzielnego i zapytała:
„Jak tam trasa?”, ja powiedziałam, „Przeszłam sama, więc to
pewnie nie jest zbyt interesujące.”, a pani z Gościa powiedziała:
„Przecież często pielgrzymowałaś sama, powiedz coś więcej, bo
to bardzo ciekawe i chcę napisać artykuł w tym temacie.” :-)
Kiedy miesiąc później szłam sama z Wrocławia do Tyńca Małego
pomyślałam podobnie jakbyśmy szli w więcej osób to ksiądz w
Tyńcu chciałby utworzyć tam rejon a tak co ja mogę? Na miejscu
ksiądz serdecznie mnie przywitał i zapytał: „Gdzie idę za
miesiąc?” ja na to: „Z Tyńca Małego do Oleśnicy” i ksiądz
sam zaproponował Mszę Świętą przed wyjściem, nie miało
znaczenia czy będę sama, czy ktoś się ze mną wybierze.
Zrozumiałam, że wysiłek nawet jednej osoby ma wielką wartość
przed Bogiem.
Tym razem
trasa była znacznie dłuższa i trudniejsza i szliśmy w cztery
osoby, po prostu nadszedł czas łaski. Święta Faustyna tak pisała
w swoim Dzienniczku: „Staram się o jak największą doskonałość,
aby być pożyteczną Kościołowi. Większa daleko jest moja
łączność z Kościołem. Każdej pojedynczej duszy czy to
świętość, czy upadek odbija się w całym Kościele. Ja
obserwując siebie i tych, z którymi jestem bliżej, poznałam, jak
wielki wpływ wywieram, na inne dusze, nie przez jakieś heroiczne
czyny, bo te są same z siebie uderzające, ale przez tak drobne, jak
poruszenie ręki, spojrzenie i wiele innych rzeczy, których nie
wymieniam; a jednak działają i odbijają się w innych duszach, co
sama spostrzegłam.” (Dz 1475)
Kiedy tak
pielgrzymowaliśmy doświadczyliśmy łaski otwartych kościołów.
Szczególnie podobał mi się kościół Trójcy Świętej w
Żórawinie do którego dotarliśmy w trakcie przygotowań do ślubu.
Weszliśmy do środka i podziwialiśmy piękne malowidła i cały
wystrój kościoła. Jakby ktoś nas się spytał: „Jak tam
weszliście nie mając stroju weselnego?” to padłaby następująca
odpowiedź: „Przez otwarte drzwi.” :-)
We
Wrocławiu jest taka cykliczna impreza: „Jazz nad Odrą” a na
naszej trasie był „Jaz nad Odrą między Ratowicami a Kotowicami”
- bardzo ładne przejście nad Odrą. W tym miejscu Marcin z
Krzyśkiem znacznie nas wyprzedzili i straciliśmy ich z oczu, po
pewnym czasie dzwoni Krzysiek, który miał tylko dwa pytania: „Gdzie
jesteśmy?” i „Czy czytałam tabliczkę?”. Przeczytałam
tabliczkę na której było napisane, że jaz jest czynny do zmroku,
bardzo fajna trasa w dzień, ale EDK jest w nocy. Najbliższy most z
prawej strony jest w Oławie oddalony o 11 km a drugi most z lewej
strony jest koło Kamieńca Wrocławskiego ok 12,6 km co wymaga
znacznej modyfikacji trasy. Jak Bóg da to poproszę, żeby otworzono
jaz na EDK pod patrolem żebyśmy mogli bezpiecznie przejść po
zmroku, ot i nie ma co się zamartwiać, będzie „Jaz(z) nad Odrą”.
:-)
W
Ratowicach Marcin pożegnał się z nami i razem z Krzyśkiem udali
się do Czernicy żeby złapać ostatni PKS do Wrocławia, PKS mu
zwiał, ale dzięki Bogu szybko złapał stopa. Krzysiek czekał na
nas pod kościołem w Czernicy gdzie wspólnie odmówiliśmy Apel
Jasnogórski.
Z Czernicy
szliśmy do Nadolic Wielkich przez Wojnowice w których zobaczyliśmy
wielki kościół. Bardzo mnie to zdziwiło, nie widziałam go na
żadnej mapie: kościołów w Archidiecezji Wrocławskiej, Google
Maps i Open Street Maps. Kiedyś jeden kolega żartobliwie
powiedział: „Jeżeli nie ma czegoś w Google to nie istnieje.”,
ale ten kościół nie istniał tylko na mapach. Znalazłam, krótką
informację na stronie Archidiecezji Wrocławskiej, że w parafii
Podwyższenia Krzyża Świętego w Czernicy jest kościół filialny
św. Wawrzyńca w Wojnowicach, to by było rozwiązanie zagadki.
Z Wojnowic
doszliśmy do wielkiego, oświetlonego kościoła NMP Różańcowej w
Nadolicach Wielkich, który w nocy był jak latarnia dla pielgrzymów
fatimskich a niedaleko za kościołem były już polne, nieoświetlone
drogi. Szło nam się całkiem dobrze do momentu aż Przemkowi zgasła
latarka i szliśmy na dwie latarki czołowe. Krzysiek wysunął się
na czoło, za nim szedł Przemek a ja za Przemkiem. Przemek dzielnie
sobie radził w takich trudnych warunkach, kiedy nie mógł dogonić
Krzyśka a ja nie nadążałam za nimi to Przemek szedł przy świetle
księżyca: „Pan cię strzeże,
Pan twoim
cieniem przy twym boku prawym. Za dnia nie porazi cię słońce ni
księżyc wśród nocy.” (Ps 121,5-6).
Kiedy tak
szliśmy i bardzo się już zabrudziliśmy błotem napotkaliśmy na
zarośniętą drogę. Przebycie tej drogi przypominało przedzieranie
się przez dżunglę zarośniętą chaszczami do wysokości pasa.
Przemek był w dobrej sytuacji, bo miał biegowe buty i długie
spodnie, ale my z Krzyśkiem byliśmy w sandałach. Krzysiek miał
krótkie spodenki a ja spódnicę lekko za kolana więc przedzieranie
się przez chaszcze było dla nas naprawdę trudne. W końcu stało
się i Krzysiek chciał wrócić do asfaltu, zaczął mówić „Co
to za trasa? Lepszej nie dało się zrobić?”, odpowiedziałam mu
„To jest trasa dla prawdziwych mężczyzn.”. Tutaj nasuwa się
pytanie „Co w takim miejscu robi kobieta skoro to jest trasa dla
mężczyzn?”. Odpowiedź jest bardzo prosta: „Ponieważ w
kościele brakuje prawdziwych mężczyzn Pan Bóg posługuje się
kobietami.” :-) Na szkoleniu Ekstremalnej Drogi Krzyżowej poznałam
Marlenę, która przygotowywała trasę w Szczytnej prowadzącą
przez góry i Marlena zastanawiała się: „Dlaczego chcę utworzyć
EDK?”. Doszłyśmy do wniosku, że samotne kobiety muszą sobie
umieć w życiu radzić. Na tym szkoleniu była też jedna trochę
starsza od nas kobieta, która opowiadała jak poszła do księdza
aby utworzyć Rejon EDK a ksiądz jak się dowiedział, że trzeba
iść tyle kilometrów w nocy to powiedział jej: „Pani może sobie
iść tą trasą a ja pojadę samochodem”. :-) Później się
zgodził i chyba nawet poszedł...
Dzięki
Bogu nie musiałam chodzić sama tą trasą w nocy, szło ze mną
dwóch kolegów: Krzysiek z którym ukończyłam EDK w zeszłym roku
z Wrocławia na Ślężę * oraz Przemek z którym ukończyłam EDK
dookoła Wrocławia ** w tym roku. Marzy mi się, że Pan Bóg da mi
odważnego męża i zamiast z kolegami będę chodzić z mężem
Ekstremalnymi Drogami. :-)
Przypisy:
* Ekstremalna Droga Krzyżowa, Trasa Niebieska w Rejonie Wrocław - Dominikanie (78 km)
** Ekstremalna Droga Krzyżowa, Trasa Niebieska - NMP Wspomożycielki Wrocławia (102 km), na maratonypolskie.pl trasa dostała nazwę EDK z Matką Bożą na 102, natomiast na Facebooku jest pod nazwą rejonu Dookoła Wrocławia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz