niedziela, 16 lipca 2017

Pielgrzymowanie dla Matki Bożej Fatimskiej z Tyńca Małego do Oleśnicy

Wyprawa do Tyńca Małego zaczęła się dosyć ciekawie Marzenka postanowiła przyjechać ze mną samochodem, ale zabłądziłyśmy i wyjechałyśmy w Kobierzycach, zanim z powrotem odnalazłyśmy drogę byłyśmy tylko 5 minut przed Mszą Św. Nie zdążyłam ani do spowiedzi ani domówić szczegółów z księdzem tak jak planowałam...

Trasa: Tyniec Mały, Kościół Wniebowzięcia NMP - Oleśnica, Kościół NMP Fatimskiej
Długość: ok. 72 km

Ksiądz co prawda był w konfesjonale, ale nie chciałam iść tak na szybko do Spowiedzi Św. i generować opóźnienia całej Mszy Św. Msza Święta była koncelebrowana odprawiało ją trzech księży, każdy w innej intencji, była też intencja: „O powstanie nowych tras Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w Archidiecezji Wrocławskiej”. Ksiądz proboszcz spytał każdego wychodzącego w trasę o imię i przed zakończeniem Mszy Świętej udzielił nam specjalnego błogosławieństwa dla pielgrzymów. Ponadto otrzymaliśmy od księdza cukierki czekoladowe na drogę i mogliśmy wziąć wodę jak ktoś chciał. Dla niewtajemniczonych powiem, że ksiądz proboszcz jest doświadczonym pielgrzymem i jest bardzo gościnny. Kiedy pod kościołem czekaliśmy jeszcze na jedną osobą, która miała być chwilę po Mszy Św. to ksiądz poczekał z nami i osobiście pokazał kościół.
Byliśmy przygotowani do trasy zarówno od strony ducha jak i ciała. Każdy miał plecak wypełniony tym co najpotrzebniejsze, mężczyźni mieli duże plecaki a ja tylko mały plecak przeznaczony do biegania. Wyruszaliśmy w 4 osoby: Krzysiek – zeszłoroczny zwycięzca EDK zWrocławia na Ślężę *, Marcin – tegoroczny zwycięzca EDK z MatkąBożą na 102 **, Przemek – tegoroczny brązowy medalista trasy NMPWspomożycielki Wrocławia ** oraz ja. Dzięki wsparciu z Nieba nie wyruszałam w tą trudną trasę sama. Kiedy ubraliśmy buffy ksiądz powiedział komplement, że „Wyglądamy jak pastuszkowie” :-) I podobnie jak pastuszkowie wyruszyliśmy w drogę...
Na początku naszego pielgrzymowania po krótkim czasie przeznaczonym na rozmowy wspólnie z Przemkiem, który śpiewa w chórze odśpiewaliśmy Godzinki. Z Godzinkami jest związana pewna historia... W tym roku w kościele na Stabłowicach odbyła się Niedziela Maryjna na której opiekun Apostolatu Maryjnego opowiedział nam fragment swojego życia. Kiedy był na ostatnim roku w Seminarium zrezygnował ze święceń i razem z kolegą wyjechali do odległego kraju jako przewodnicy turystyczni. Na pierwszym spotkaniu kolega księdza powiedział grupie podróżnych: ”Jesteśmy tutaj po to, żeby wam pomóc i znamy odpowiedzi na wszystkie wasze pytania”. Po chwili jedna pani zawołała księdza i powiedziała: „Pana kolega powiedział, że panowie znają odpowiedzi na wszystkie pytania. Założyliśmy się z mężem czy to prawda, ja mówię, że tak, ale mąż nie chce wierzyć, więc chcieliśmy zadać pytanie żeby to sprawdzić.” Ksiądz odpowiedział: „Śmiało proszę pytać.”. Na to pani zadała pytanie: „Jak się zaczynają Godzinki?” ksiądz na to: „Mam zaśpiewać czy powiedzieć?”, pani „Dowolnie.”, ksiądz zaczął śpiewać „Zacznijcie wargi moje chwalić Pannę Świętą, zacznijcie opowiadać cześć Jej niepojętą...”, na to pani powiedziała do męża: „A nie mówiłam ci, że oni znają odpowiedzi na wszystkie pytania?” :-) Po tej sytuacji ksiądz zrozumiał, że jego zadaniem w życiu jest głosić ludziom Boga i Matkę Bożą a nie zabawiać turystów. A ja po tym kazaniu zrozumiałam, że w moim świeckim powołaniu mam to samo zadanie co ksiądz i raz na tydzień zaczęłam przychodzić na 7:30 w niedzielę do naszej parafii aby śpiewać wspólnie Godzinki, które śpiewano tam z kilka lat a może i dłużej. Od tego czasu mam większe nabożeństwo do Godzinek.
Krzysiek z Marcinem to wytrawni piechurzy potrafią się poruszać pieszo z bardzo dużą prędkością, natomiast my z Przemkiem jesteśmy pielgrzymami, dostrzeżemy przyrodę wokół nas, drugiego człowieka, krzyż, kapliczkę przed, którą chcemy chwilę stanąć i się pomodlić tak więc nasze tempo nie jest za szybkie. Chcieliśmy przejść tą trasę razem tak więc wielkim wysiłkiem staraliśmy się utrzymać tempo Krzyśka i Marcina, w pewnym momencie pytam się Marcina: „Jak ci się podoba nasze tempo?” a Marcin na to „Może być, takie towarzyskie.” :-) Kiedy ci się wydaje, że coś szybko robisz dla kogoś innego okazuje się to wolne, każdy ma inny punkt odniesienia, ale dzięki Łasce Bożej możemy wspólnie podejmować różne inicjatywy.
W jednej miejscowości na trasie spotkaliśmy osoby remontujące dom, z wielkim zainteresowaniem zapytały się dokąd zmierzamy i w jakim celu, zaproponowali nam wodę a później ugościli tym co mieli kanapkami, chałką i wodą z sokiem. Chwilę odetchnęliśmy w zaciszu ich domu doświadczając okazanego nam serca. Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim naszym dobroczyńcom.
Wyszliśmy w rocznicę Bitwy pod Grunwaldem i przypomniał mi się fragment Pieśni o żołnierzach z Westerplatte Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
(A lato było piękne tego roku.)
I tak śpiewali: Ach to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.”
Nasza wędrówka przypominała toczenie bitwy, szliśmy w cztery osoby latem, momentami byliśmy bardzo obolali, ale mieliśmy niebiański cel: „Pokonać trasę Fatimską dla Matki Bożej”, święty Paweł napisał następująco: „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” (Hbr 12,4). Przejście takiej trasy w dzień i w nocy nie jest łatwym zadaniem, na trasie pojawiają się zniechęcenia i kryzysy, wysokie zarośla, kamieniste drogi a czasem nawet chmury. Z wielkim trudem uciekliśmy jednej chmurze, było to taka przyziemna motywacja, żeby tylko nie zmoknąć. Wciąż jeszcze we mnie tkwi przyziemny człowiek, który chciałby uniknąć trudności i przeciwności, ale powoli cząstka starego człowieka zostaje w lesie, na polnej drodze, przy krzyżu i wyłania się nowy człowiek, który chce mieć niebiańskie, wielkie cele na przekór wszelkim trudnościom.
Kiedy pierwszy raz szłam sama z Oleśnicy do Wrocławia z myślą o Fatimskich trasach EDK, myślałam, że to nic nie da, bo gdyby było więcej osób to ksiądz by się przekonał do nowego rejonu, to ktoś by napisał taką informację, coś by się zmieniło. W tym samym dniu zadzwoniła do mnie pani z Gościa Niedzielnego i zapytała: „Jak tam trasa?”, ja powiedziałam, „Przeszłam sama, więc to pewnie nie jest zbyt interesujące.”, a pani z Gościa powiedziała: „Przecież często pielgrzymowałaś sama, powiedz coś więcej, bo to bardzo ciekawe i chcę napisać artykuł w tym temacie.” :-) Kiedy miesiąc później szłam sama z Wrocławia do Tyńca Małego pomyślałam podobnie jakbyśmy szli w więcej osób to ksiądz w Tyńcu chciałby utworzyć tam rejon a tak co ja mogę? Na miejscu ksiądz serdecznie mnie przywitał i zapytał: „Gdzie idę za miesiąc?” ja na to: „Z Tyńca Małego do Oleśnicy” i ksiądz sam zaproponował Mszę Świętą przed wyjściem, nie miało znaczenia czy będę sama, czy ktoś się ze mną wybierze. Zrozumiałam, że wysiłek nawet jednej osoby ma wielką wartość przed Bogiem.

Tym razem trasa była znacznie dłuższa i trudniejsza i szliśmy w cztery osoby, po prostu nadszedł czas łaski. Święta Faustyna tak pisała w swoim Dzienniczku: „Staram się o jak największą doskonałość, aby być pożyteczną Kościołowi. Większa daleko jest moja łączność z Kościołem. Każdej pojedynczej duszy czy to świętość, czy upadek odbija się w całym Kościele. Ja obserwując siebie i tych, z którymi jestem bliżej, poznałam, jak wielki wpływ wywieram, na inne dusze, nie przez jakieś heroiczne czyny, bo te są same z siebie uderzające, ale przez tak drobne, jak poruszenie ręki, spojrzenie i wiele innych rzeczy, których nie wymieniam; a jednak działają i odbijają się w innych duszach, co sama spostrzegłam.” (Dz 1475)
Kiedy tak pielgrzymowaliśmy doświadczyliśmy łaski otwartych kościołów. Szczególnie podobał mi się kościół Trójcy Świętej w Żórawinie do którego dotarliśmy w trakcie przygotowań do ślubu. Weszliśmy do środka i podziwialiśmy piękne malowidła i cały wystrój kościoła. Jakby ktoś nas się spytał: „Jak tam weszliście nie mając stroju weselnego?” to padłaby następująca odpowiedź: „Przez otwarte drzwi.” :-)
We Wrocławiu jest taka cykliczna impreza: „Jazz nad Odrą” a na naszej trasie był „Jaz nad Odrą między Ratowicami a Kotowicami” - bardzo ładne przejście nad Odrą. W tym miejscu Marcin z Krzyśkiem znacznie nas wyprzedzili i straciliśmy ich z oczu, po pewnym czasie dzwoni Krzysiek, który miał tylko dwa pytania: „Gdzie jesteśmy?” i „Czy czytałam tabliczkę?”. Przeczytałam tabliczkę na której było napisane, że jaz jest czynny do zmroku, bardzo fajna trasa w dzień, ale EDK jest w nocy. Najbliższy most z prawej strony jest w Oławie oddalony o 11 km a drugi most z lewej strony jest koło Kamieńca Wrocławskiego ok 12,6 km co wymaga znacznej modyfikacji trasy. Jak Bóg da to poproszę, żeby otworzono jaz na EDK pod patrolem żebyśmy mogli bezpiecznie przejść po zmroku, ot i nie ma co się zamartwiać, będzie „Jaz(z) nad Odrą”. :-)
W Ratowicach Marcin pożegnał się z nami i razem z Krzyśkiem udali się do Czernicy żeby złapać ostatni PKS do Wrocławia, PKS mu zwiał, ale dzięki Bogu szybko złapał stopa. Krzysiek czekał na nas pod kościołem w Czernicy gdzie wspólnie odmówiliśmy Apel Jasnogórski.
Z Czernicy szliśmy do Nadolic Wielkich przez Wojnowice w których zobaczyliśmy wielki kościół. Bardzo mnie to zdziwiło, nie widziałam go na żadnej mapie: kościołów w Archidiecezji Wrocławskiej, Google Maps i Open Street Maps. Kiedyś jeden kolega żartobliwie powiedział: „Jeżeli nie ma czegoś w Google to nie istnieje.”, ale ten kościół nie istniał tylko na mapach. Znalazłam, krótką informację na stronie Archidiecezji Wrocławskiej, że w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Czernicy jest kościół filialny św. Wawrzyńca w Wojnowicach, to by było rozwiązanie zagadki.
Z Wojnowic doszliśmy do wielkiego, oświetlonego kościoła NMP Różańcowej w Nadolicach Wielkich, który w nocy był jak latarnia dla pielgrzymów fatimskich a niedaleko za kościołem były już polne, nieoświetlone drogi. Szło nam się całkiem dobrze do momentu aż Przemkowi zgasła latarka i szliśmy na dwie latarki czołowe. Krzysiek wysunął się na czoło, za nim szedł Przemek a ja za Przemkiem. Przemek dzielnie sobie radził w takich trudnych warunkach, kiedy nie mógł dogonić Krzyśka a ja nie nadążałam za nimi to Przemek szedł przy świetle księżyca: „Pan cię strzeże,
Pan twoim cieniem przy twym boku prawym. Za dnia nie porazi cię słońce ni księżyc wśród nocy.” (Ps 121,5-6).
Kiedy tak szliśmy i bardzo się już zabrudziliśmy błotem napotkaliśmy na zarośniętą drogę. Przebycie tej drogi przypominało przedzieranie się przez dżunglę zarośniętą chaszczami do wysokości pasa. Przemek był w dobrej sytuacji, bo miał biegowe buty i długie spodnie, ale my z Krzyśkiem byliśmy w sandałach. Krzysiek miał krótkie spodenki a ja spódnicę lekko za kolana więc przedzieranie się przez chaszcze było dla nas naprawdę trudne. W końcu stało się i Krzysiek chciał wrócić do asfaltu, zaczął mówić „Co to za trasa? Lepszej nie dało się zrobić?”, odpowiedziałam mu „To jest trasa dla prawdziwych mężczyzn.”. Tutaj nasuwa się pytanie „Co w takim miejscu robi kobieta skoro to jest trasa dla mężczyzn?”. Odpowiedź jest bardzo prosta: „Ponieważ w kościele brakuje prawdziwych mężczyzn Pan Bóg posługuje się kobietami.” :-) Na szkoleniu Ekstremalnej Drogi Krzyżowej poznałam Marlenę, która przygotowywała trasę w Szczytnej prowadzącą przez góry i Marlena zastanawiała się: „Dlaczego chcę utworzyć EDK?”. Doszłyśmy do wniosku, że samotne kobiety muszą sobie umieć w życiu radzić. Na tym szkoleniu była też jedna trochę starsza od nas kobieta, która opowiadała jak poszła do księdza aby utworzyć Rejon EDK a ksiądz jak się dowiedział, że trzeba iść tyle kilometrów w nocy to powiedział jej: „Pani może sobie iść tą trasą a ja pojadę samochodem”. :-) Później się zgodził i chyba nawet poszedł...
Dzięki Bogu nie musiałam chodzić sama tą trasą w nocy, szło ze mną dwóch kolegów: Krzysiek z którym ukończyłam EDK w zeszłym roku z Wrocławia na Ślężę * oraz Przemek z którym ukończyłam EDK dookoła Wrocławia ** w tym roku. Marzy mi się, że Pan Bóg da mi odważnego męża i zamiast z kolegami będę chodzić z mężem Ekstremalnymi Drogami. :-)


Przypisy:
* Ekstremalna Droga Krzyżowa, Trasa Niebieska w Rejonie Wrocław - Dominikanie (78 km)
** Ekstremalna Droga Krzyżowa, Trasa Niebieska - NMP Wspomożycielki Wrocławia (102 km), na maratonypolskie.pl trasa dostała nazwę EDK z Matką Bożą na 102, natomiast na Facebooku jest pod nazwą rejonu Dookoła Wrocławia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz