W
trakcie pielgrzymowania i nie tylko nachodzą mnie różne tematy do
przemyślenia. Dokąd zmierzam, ale nie tylko dokąd prowadzi droga
tylko dokąd podążam w życiu?
Pan
Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.”
(J 14,6) tak więc nasze życie jest nieustanną drogą. Kiedy byłam
małym dzieckiem to chciałam iść prosto do Nieba, później
wymagania się zmniejszyły i pomyślałam, że pójdę do Czyśćca,
ale w pewnym momencie życia nastąpił przełom i ponownie chciałam
iść prosto do Nieba. :-) Podobno w Czyśćcu dusza przechodzi
cierpienia znacznie większe od największych cierpień na Ziemi a
jest jeszcze druga pułapka między Czyśćcem a Piekłem jest
niewielka granica i pytanie po co ryzykować? Swego czasu Pan Jezus
pokazał mi modlitwy Tajemnicę Szczęścia oraz 7 Ojcze Nasz i 7
Zdrowaś Maryjo, nie umiałam przejść obojętnie obok tych modlitw
z powodu licznych obietnic w tym gwarancji Nieba. :-) Niektórzy
uważają, że nie powinno się odmawiać modlitw z obietnicami,
ponieważ Niebo trzeba sobie wypracować, tylko zapominają o tym, że
poświęcając czas na odmówienie tych modlitw pracujemy nad własnym
zbawieniem oraz zbawieniem innych osób, ponieważ Łaska Boża
spływa przez modlitwę. Pan Jezus pochwala działanie w przemyślany
sposób: „Bądźcie więc roztropni jak węże” (Mt 10,16)
i nie pochwala głupoty nawet u Apostołów: „«To i wy jeszcze
niepojętni jesteście?” (Mt 15,17) a to znaczy, że mamy
korzystać z pomocy, których Pan Bóg nam udziela. Pan Jezus
powiedział do św. s. Faustyny: „Pragnę, aby czczono
miłosierdzie Moje, daję ludzkości ostatnią deskę ratunku - to
jest ucieczkę do miłosierdzia Mojego, raduje się Serce Moje z
święta tego.” (Dz 998), deska ratunku to coś jak koło
ratunkowe. Prawdopodobnie każdy oglądał kiedyś program Milionerzy
i tam uczestnik miał do dyspozycji 3 koła ratunkowe, które mógł
wykorzystać w dowolnym czasie, pytanie jak my wykorzystujemy koła
ratunkowe dane nam przez Pana Boga?
Ale
wracając do Rzeczy Ostatecznych to jak już wiedziałam, że chcę
pójść do nieba zaczęłam się zastanawiać: „Czy warto się
bardziej starać o Niebo czy tak żeby się tylko prześlizgnąć do
Nieba?” Wyobrażałam to sobie jak szkołę, gdzie można przejść
na dwójkach do następnej klasy a można się napracować i przejść
na piątkach. Zastanawiałam się czy w niebie jest hierarchia.
Odpowiedź znalazłam w Piśmie Świętym. Synowie Zebedeusza chcieli
zająć miejsce przy boku Pana Jezusa, ale Pan Jezus dał im taką
odpowiedź: „Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej
stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których
zostało przygotowane».” (Mk 10,40). W innym miejscu Pan Jezus
powiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z
niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy
w królestwie niebieskim większy jest niż on” (Mt 11,11) co
świadczy o tym, że w niebie jest hierarchia. :-)
Święta
s. Faustyna też pisze o hierarchii: „Poznałam w Sercu Jezusa,
że dla dusz wybranych jest w samym niebie niebo, gdzie nie wszyscy
wstęp mają, ale tylko dusze, wybrane. Niepojęte szczęście, w
którym dusza zatopiona będzie.” (Dz 592) Kto nie czuje, że
jest duszą wybraną to warto skorzystać z prostej wskazówki
zawartej w Piśmie Świętym: „od czasu Jana Chrzciciela aż
dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni
zdobywają je.” (Mt 11,12) czyli trzeba gwałtownie zdobywać
Niebo i wołać do Boga: „Mnie wybierz, wybierz mnie!” i powinno
pomóc.
Kiedy
zrozumiałam, że w niebie jest hierarchia zaczęłam się
zastanawiać co zrobić, żeby na wieki być blisko Boga i odpowiedź
znalazłam w Piśmie Świętym, nie wiem czy powinnam się tym
podzielić, bo ktoś z konkurencji może mnie wyprzedzić stosując
się do tej wskazówki, ale Niebo jest wielkie to wszyscy się
zmieścimy. :-) Aby wejść do nieba trzeba stać się jak dziecko,
jest to warunek konieczny: „«Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli
się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do
królestwa niebieskiego.” (Mt 18,3). Żeby być największym w
Niebie trzeba uniżyć się jak dziecko: „Kto się więc uniży
jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim.”
(Mt 18,4). Przyznam szczerze, że stosowanie się do tej reguły
bardzo upraszcza mi życie zadaję sobie pytanie i patrzę co
zrobiłoby dziecko w tej sytuacji. Przykładowo:
- Czy dziecko wgłębia się politykę? Nie, więc ja też się tym nie zajmuję.
- Czy dziecko dużo czasu poświęca na studiowanie i analizę Pisma Świętego albo różnych książek i czasopism religijnych? Nie, więc ja też za dużo nie czytam.
- Czy dziecko dużą wagę przykłada do wyglądu? Nie, więc ja też nie muszę.
Ponadto
dziecko ma bardzo cenioną zaletę tzn. potrafi słuchać. Wiele osób
w rozmowie zamiast licznych porad chce tylko mieć słuchacza, który
co jakiś czas zada pytanie. Tak więc będąc dzieckiem ma się
łatwiejsze życie na Ziemi a później w Niebie byle tylko nie być
jak Piotruś Pan. :-)
Przy
dążeniu do świętości i osiągnięcia Nieba jest taka chęć
sprawdzenia na jakim się jest poziomie. Polecam wiersz ks. Jana
Twardowskiego „W kolejce do nieba”
„Powoli
nie tak prędko
proszę
się nie pchać
najpierw
trzeba wyglądać na świętego ale nim nie być
potem
ani świętym nie być ani na świętego nie wyglądać
potem
być świętym tak żeby tego wcale nie było widać
i
dopiero na samym końcu
święty
staje się podobny do świętego”
Co
do mnie to ocenę mojej świętości pozostawiam Panu Bogu, ale z
całą pewnością nie wyglądam na świętą. Jakieś kilka miesięcy
temu usłyszałam, że nie mogę być świętą, bo święci mieli
kierowników duchowych a ja nie mam kierownika duchowego. Pan Jezus
powiedział do św. s. Faustyny: „Napisz, sekretarko Moja, że
kierownikiem dusz jestem Ja sam, bezpośrednio - a pośrednio
prowadzę je przez kapłana i każdą prowadzę do świętości drogą
Mnie tylko wiadomą.” (Dz 1784) Nie podważam roli kierownika
duchowego, ale polegając bezgranicznie na kierowniku duchowym można
zapomnieć o dalszej części zdania, że Pan Jezus prowadzi do
świętości każdą duszę drogą tylko Jemu znaną a skoro jest
Bogiem Wszechmogącym to może działać w różny sposób ot choćby
przez dzieci.
Innym
razem spotkałam się z opinią, że nie powinnam się przyjaźnić z
osobą wierzącą, ale nie praktykującą co powiedziała zresztą ta
sama osoba, która oceniła mnie na podstawie kierownika duchowego.
Oczywiście nadal przyjaźnię się z tą osobą, ja nie oceniam
ludzi w ten sposób, moją najlepszą przyjaciółką na studiach
była osoba niewierząca, zresztą Pan Jezus powiedział: „«Zaprawdę,
powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa
niebieskiego.” (Mt 21,31)
Pan
Jezus dał nam wskazówkę z kim mamy przebywać:
„Niektórzy
uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z
grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i
pije z celnikami i grzesznikami?» Jezus usłyszał to i rzekł do
nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle
mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».”
(Mk 2,16-17)
Jeszcze
nie zdarzyło mi się, żeby jakiś faryzeusz wyprowadził mnie z
równowagi swoimi poradami, ale tak na wszelki wypadek mam w pamięci
cytat z Pisma Świętego: „Tym zaś, którzy uwierzą, te
znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać,
nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i
jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych
ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie».”
(Mk 16, 17-18) żeby się spytać faryzeusza czy bierze węże do rąk
jak jest tak mocno wierzący, ale może się okazać, że wyciągnie
węża z kieszeni. :-)
Oceniając
innych ludźmi pamiętajmy jaką wskazówkę dał Pan Bóg Samuelowi
przy wyborze króla Dawida:
„«Nie
zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem
go, nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo
człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na
serce».” (1 Sm 16,7)
Podsumowując
św. Paweł pisze: „Dołóż starania, byś sam stanął przed
Bogiem jako godny uznania pracownik” (2 Tm 2,15) oraz
„Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie jak dla Pana, a nie dla
ludzi, świadomi, że od Pana otrzymacie dziedzictwo [wiekuiste] jako
zapłatę.” (Kol 3,23-24)
Kurs pracowniczy www.qes.pl - polecam!
OdpowiedzUsuń