niedziela, 28 maja 2017

Pierwsza taka ekstremalna droga

To była moja pierwsza Ekstremalna Droga Krzyżowa, kiedy nadszedł ten wymarzony dzień miałam wiele niepewności jak to wszystko wyjdzie i czy ktoś poza mną przyjdzie. Przed Mszą Świętą poszłam do spowiedzi „Bo tylko Szwedzi idą na Jasną Górę bez spowiedzi.”, nie szliśmy na Jasną Górę, ale z Matką Boża i dla Matki Bożej...

Trasa: EDK Rejon Wrocław NMP Wspomożycielki Wrocławia - 102,7km
 
Kiedy wpadłam do zakrystii domówić szczegóły spotkałam pierwszego uczestnika z którym usiedliśmy razem w ławce, pokazałam mu Kaplicę Matki Bożej Wspomożycielki Wrocławia, od tej chwili opiekowaliśmy się sobą nawzajem. Zaczęła się Msza Święta ksiądz był świetnie przygotowany w temacie naszej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, powiedział trochę szczegółów, które były w materiałach promocyjnych dostarczonych dla księdza proboszcza, miał dla nas specjalne kazanie oraz dobre słowo na drogę. :-)
Umocniona Eucharystią i postawą księdza wyszłam przed kościół, gdzie czekała już grupa ludzi, powiedziałam trochę o trasie, rozdałam materiały, pan z Gościa Niedzielnego zrobił nam wspólne zdjęcie. Zaproponowałam kupno pączków w Starej Pączkarni, ale część osób chciała już wyruszyć w trasę. Ktoś się spytał w którą stronę mamy iść i zaczęłam prowadzić. Pan z Gościa Niedzielnego miał jeszcze kilka pytań więc na szybko odpowiadałam jak byliśmy w drodze.
Już na początku drogi wyodrębniło się kilka grup po kilka osób, które szły własnym tempem. Nasza grupka szła na końcu i zamykała tyły, do 1-szej stacji szła z nami Ula, która z powodów zdrowotnych chciała przejść z nami tylko jedną stację. Kiedy doszliśmy do 1-szej stacji Kaplicy Matki Bożej Osobowickiej na Wzgórzu Osobowickim kaplica była otwarta a przed nią stał ksiądz proboszcz. Specjalnie dla nas otworzono kaplicę i mogliśmy się w niej pomodlić. To było niesamowite dla mnie nie prosiłam o otwarcie kaplicy w nocy a jednak to otrzymałam. :-)
Kiedy doszliśmy do kościoła na Sołtysowicach mieliśmy kolejną niespodziankę zastaliśmy otwarty kościół i panią, która go sprzątała. Mogliśmy mieć postój w cieplutkim kościele przy miłej rozmowie. :-)
Przy czwartej stacji – Kościele Matki Bożej Bolesnej, na 33 kilometrze dwóch obolałych uczestników zeszło z trasy. Niestety nie byli zbyt dobrze przygotowani i nie dali rady iść dalej. Od tego momentu byliśmy z Przemkiem na końcu i nie wiedzieliśmy jak daleko od nas są inni uczestnicy. Po dojściu do Siechnic zastaliśmy otwarty kościół Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny i wzięliśmy udział w porannej Mszy Św. o godzinie 7:00. Po Mszy Św. Marcin dał znać, że jest w Zabrodziu i planuje dojść do Smolca, byliśmy 16 kilometrów za nim. Umocnieni Bożą Łaską płynącą z Eucharystii przeszliśmy przez Świętą Katarzynę i zrobiliśmy krótki postój przy krzyżu w miejscowości Smardzów, która jest miejscem przyjaznym dla pielgrzymów. Wita zachęcającym napisem „Szczęść Boże” i żegna „Z Bogiem” tutaj czuliśmy Bożą obecność.
W Żernikach Wrocławskich była kolejna niespodzianka pod kościołem NMP Pompejańskiej stała taksówka, jeśli ktoś potrzebowałby wrócić do Wrocławia nie musiał martwić się o połączenie. :-) Kiedy ponownie doszliśmy do Wrocławia wstąpiliśmy do piekarni i posililiśmy się nieco. Dochodząc do następnej stacji – Kościoła NMP Królowej Polski z daleka zobaczyliśmy księdza. Powiedziałam do Przemka „Nawet jak ksiądz nie stoi dla nas to i tak się przywitamy.”, ale był to ksiądz proboszcz, który wyszedł nam na spotkanie i odprawił z nami 8 Stację Drogi Krzyżowej. Ksiądz był bardzo gościnny spytał czy czegoś potrzebujemy, zaproponował skorzystanie z toalety i poprosił nas o wpisanie się do pamiątkowej księgi. Dzięki jego działaniom wiedzieliśmy, że łącznie z nami dotarło tutaj 6 osób plus Marcin, który był tutaj znacznie wcześniej, kiedy kościół był jeszcze zamknięty. :-) Dostaliśmy od księdza kartki wielkanocne i zapewnienie o modlitwie. Ksiądz ogłosił informację o naszym EDK na całej parafii żeby się za nas modlili i poprosił dołączyć do naszych intencji jego parafię. :-) Podszedł do nas drugi znacznie starszy ksiądz i poprosił o modlitwę o zdrowe nogi, ponieważ miał duże problemy z chodzeniem. Zapewniłam go o modlitwę a on z wielką wiarą powiedział, że jak ja się za niego pomodlę to na pewno wyzdrowieje. Pomyślałam o tym jak wiele mam od Boga, mam zdrowe nogi i siłę by iść na nich dalej, a nie każdemu to jest dane.
Zaraz za kościołem postanowiliśmy modlić się za parafie przez które przechodzimy i podszedł do nas niewierzący mężczyzna, który próbował nas zwieść mówiąc „Nie idźcie dalej, to nie ma sensu.” i dodając „Pani to już naprawdę słabo wygląda i ledwo idźcie. Zawróćcie!”. Po spotkaniu z nim jeszcze usilniej zaczęliśmy się modlić i bardziej ochoczo szliśmy do przodu, nie daliśmy się zwieść.
Przeszliśmy przez Zabrodzie i doszliśmy do Smolca do kościoła Narodzenia NMP przed którym poprosiliśmy o narodzenie się dla Boga. Odpoczęliśmy i posililiśmy się i jak nowo narodzeni ruszyliśmy w niełatwą drogę. Niestety nie udało nam się zachować milczenia, pocieszające jest to, że nie przeszkadzaliśmy innym uczestnikom EDK, którzy byli nami. Na początku było fajnie, bo mieliśmy sobie wiele do powiedzenia i łączyły nas wspólne zainteresowania, ale później bardzo brakowało mi tego milczenia. Przed 15 zaproponowałam milczenie na Godzinę Miłosierdzia, ale jak doszliśmy do Kębłowic na naszych oczach pijany mężczyzna spadł z roweru. Pomogliśmy mu podnieść się razem z rowerem a ten mężczyzna powiedział: „Jestem pijakiem.” To była taka lekcja miłosierdzia, kiedy idziesz i nagle spotykasz człowieka, który potrzebuje twojej pomocy żeby wstać i przywrócić ludzką godność. Mężczyzna powiedział, że mieszka kilka domów, Przemek odprowadził go razem z rowerem do domu a ja czekałam na niego z krzyżem. I znowu przerwaliśmy milczenie, nasunęły mi się słowa jakie Pan Jezus powiedział do uczniów:
Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” (Mt 26, 40)

Kiedy doszliśmy do kolejnej stacji Kościoła Niepokalanego Poczęcia w Gałowie zastaliśmy otwarty kościół w którym ludzie zbierali się na Eucharystię. Odprawiliśmy stację w kościele. Odpoczęliśmy na przystanku autobusowym gdzie zjedliśmy wszystko co nam zostało i ruszyliśmy w dalszą drogę. Z radością weszliśmy do Wrocławia, bo cel był już blisko. Teraz został nam do przejścia Wrocław.
Po dotarciu do Leśnicy Marcin wysłał wiadomość o dotarciu do celu, spytał gdzie jesteśmy i czy zamierzamy iść dalej. Ta wiadomość była bardzo budująca, zostało nam tylko 20 kilometrów...
Cieszyłam się, że jest jeszcze jasno i Bóg dał nam łaskę przejścia trudniejszych terenów Wrocławia o zmroku, Matka Boża pomagała nam nieustannie. Teraz było łatwiej we Wrocławiu były otwarte sklepy więc mogliśmy dokupić coś do jedzenia. Za 13 Stacją – Kościołem Matki Bożej Fatimskiej na przystanku zrobiliśmy kolejny dłuższy postój i wyruszyliśmy w drogę.
Ula, która szła z nami początkowy fragment trasy prosiła o informację jak będziemy na Kozanowie, pomyślałam miło, że chce nas przywitać albo przejść z nami ostatni etap. Ula zrobiła nam niesamowitą niespodziankę i specjalnie dla nas ugotowała żurek i przyniosła go w słoikach. Upiekła też mufinki i poczęstowała nas. Tak to już jest, że Pielgrzym zrozumie Pielgrzyma. :-) Ula powiedziała, że czekała 1,5 godziny i nie widziała nikogo przed nami. Posileni wspólnie odprawiliśmy ostatnią już Stację Drogi Krzyżowej przy Kościele św. Jadwigi Śląskiej, który jest parafialnym kościołem Uli i żwawym tempem ruszyliśmy w dalszą drogę.
Śpieszyliśmy się żeby Przemek złapał jeszcze Polskiego Busa do Opola. Zatrzymaliśmy się tylko żeby zrobić zdjęcie przy geometrycznym środku Wrocławia tam gdzie stoi trzepak.
Po dotarciu do Placu Solnego było ok. godziny 23:00 i nasza droga zrobiła się naprawdę Ekstremalna. W sobotę wieczór było pełno imprezujących osób dla których krzyż jest kontrowersyjnym znakiem. Padały w naszym kierunku różne słowa i zaczepki, ale nikt nie podniósł na nas ręki. Bezpiecznie doszliśmy do kościoła św. Wojciecha w którym jest grób błogosławionego Czesława – patrona Wrocławia. Szliśmy dalej tak jak prowadzi trasa i ok. godziny 23:45 dotarliśmy do celu „Chwała Panu!!!”, dziękujemy Ci Matko Najświętsza za Twoją pomoc i prowadzenie, dziękujemy, że opiekowałaś się nami nieustannie. :-)

Podsumowując doszliśmy jako ostatni powyżej planowanego czasu. Nasza droga przypominała pielgrzymowanie szlakiem św. Jakuba na którym jest czas na modlitwę, Eucharystię, spotkanie z drugim człowiekiem, czas na kontemplację Boga w przyrodzie, zrobienie zdjęć. Czas na przygodę z Bogiem. Kiedy przekraczasz własne ograniczenia pozwalasz Bogu działać w swoim życiu i twoja droga staje się Ekstremalną Drogą, ponieważ czujesz, że bierzesz udział w czymś co przekracza twoje możliwości. Kiedy szłam z krzyżem do kościoła rozpoczynającego EDK jakiś mężczyzna wykrzyczał z samochodu „Wyrzuć krzyż!!!”, kiedy po powrocie z EDK siedziałam na przystanku jakiś mężczyzna powiedział do mnie „Moi koledzy widząc ciebie z krzyżem mogliby cię rozwalić!”, ale czy na pewno by mogli? Na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej podobnie jak na pielgrzymce jestem pod Bożą Opieką nikt nie może do mnie podejść i wyrządzić mi krzywdy: „Bo Ty, Panie, będziesz błogosławił sprawiedliwemu: otoczysz go łaską jak tarczą.” (Ps 5, 13).
Każdy kto rezygnuje z podjęcia wysiłku jakim jest Ekstremalna Droga Krzyżowa znajdując różne argumenty: „Bo na pewno mi się coś stanie.”, „Bo ktoś mnie pobije jak będę mieć krzyż.”, „Bo pies mnie ugryzie.”, „Bo będzie ciemno i zimno.”, „Bo nie wiem co mnie spotka.” niech rozważy we własnym sercu słowa Pana Jezusa: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.” (Łk 14,27)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz