A
gdyby tak obejść wszystkie kościoły na Półwyspie Helskim w
jeden dzień... Tak jak pomyślałam tak poszłam w drogę na Hel.
Wyruszyłam
o 7:15 z Władysławowa z ulicy Róży Wiatrów 19, gdzie miałam
nocleg. Moim celem było zdążyć na Mszę Św. na Helu o godzinie
19, według moich wyliczeń 12 godzin to aż nadto na trasę długości
ok. 37 km.
Na
początku zawitałam przed kościołem Wniebowzięcia NMP we
Władysławowie i ruszyłam trasą do portu, gdzie po drodze minęłam
Straż Pożarną przed którą stała drewniana figurka św. Floriana
– patrona Strażaków. Tuż za portem kończyło się Władysławowo
i zaczynał się Szlak Nadmorski dla Pieszych. Pilnie potrzebowałam
skorzystać z toalety i tuż przed szlakiem była zadbana, bezpłatna
TOI TOI z papierem toaletowym czyli bardzo komfortowe warunki jak na
pielgrzyma. :-)
Szlak
prowadził przez las koło torów kolejowych po których rzadko
jeździł pociąg, tak na moje oko to ze 2 razy na godzinę, co
powodowało, że obecność pociągu nie była uciążliwa. Szlak był
odwiedzany przez turystów w danym mieście a czym dalej od miasta
tym mniej ludzi, przez większość szlaku nikogo nie spotykałam.
Droga była bardzo różna poprzez leśne ścieżki, momentami bardzo
piaszczyste, prowadziła raz w górę, raz w dół po wydmach, które
nie były wyrównywane. Jadąc tą trasę samochodem ukształtowanie
terenu nie jest odczuwalne i droga jest cały czas prosta, ale pieszy
ma dodatkowe atrakcje górki, morze, zalew, plaża i las w jednym
miejscu. Niesamowite połączenie kiedy chcę być nad Morzem
przechodzę na jedną stronę półwyspu i jestem nad Morzem
Bałtyckim, kiedy chcę być nad zatoką to przechodzę na drugą
stronę półwyspu i mam Zatokę Puckę, jak chcę iść lasem
przemierzam się na środek, do wyboru, do koloru dla każdego coś
odpowiedniego. :-)
Większą
część trasy przeszłam lasem, trochę środkiem plaży i brzegiem
morza, część miastem żeby zobaczyć kościoły i krzyże. W mojej
pamięci najbardziej zapisał się ksiądz proboszcz w Kuźnicy,
który o 12 w południe modlił się w kościele, zostawiał otwarty
kościół dla wiernych turystów, żeby nie zapominali o Bogu,
dzięki takiemu wspaniałemu księdzu mogłam zobaczyć kościół od
środka nie będąc na Mszy Św. ani nabożeństwie. Na całej trasie
był to jedyny kościół, który był otwarty poza nabożeństwami a
szkoda, że za dnia turyści mają być bez Boga. We Wrocławiu jest
wiele kościołów zamkniętych w ciągu dnia, ale są kościoły
gdzie jest Wieczysta Adoracja Najświętszego Sakramentu, tak więc
jeśli tylko się chce można spędzić czas adorując Boga. W
miejscowościach oddalonych od siebie przynajmniej o kilka
kilometrów, gdzie jest jeden kościół na całą miejscowość jak
kościół jest zamknięty to pozostaje iść na plażę albo w
kierunku innych rozrywek...
Kiedy
tak szłam miałam czas na przemyślenia i modlitwę, w przyrodzie
odkrywałam wielkość i wspaniałość Boga, momentami toczyłam
walkę z lękami i uciechami tego świata. Niełatwo było mi iść w
upale widząc rzesze turystów korzystających z uroków plaży.
Trudno mijało się sklepiki z pamiątkami oraz budki z jedzeniem.
Jednak to jest droga do której Bóg powołuje każdego z nas, droga
oderwania się od tego co przyziemne: „Dążcie do tego, co w
górze, nie do tego, co na ziemi.”
(Kol
3,2).
Poza kościołami na szlaku przeszłam przez najwyższą wydmę Libek, najwęższą część Półwyspu Helskiego, najbardziej wysunięte molo na tym półwyspie w Juracie. Przeszłam miejsce gdzie łączy się Szlak Militarny z Ekstremalną Drogą Krzyżową, gdzie ciągle trwa walka dobra ze złem, miejsce gdzie Bóg próbuje pociągnąć człowieka pokazując mu swoją wielkość poprzez swoje dzieła nad którymi człowiek stara się panować na własny użytek, miejsce gdzie czas inaczej leci.
Poza kościołami na szlaku przeszłam przez najwyższą wydmę Libek, najwęższą część Półwyspu Helskiego, najbardziej wysunięte molo na tym półwyspie w Juracie. Przeszłam miejsce gdzie łączy się Szlak Militarny z Ekstremalną Drogą Krzyżową, gdzie ciągle trwa walka dobra ze złem, miejsce gdzie Bóg próbuje pociągnąć człowieka pokazując mu swoją wielkość poprzez swoje dzieła nad którymi człowiek stara się panować na własny użytek, miejsce gdzie czas inaczej leci.
Na
szlaku spotkałam jedną parę w młodym wieku, może nawet byli
małżeństwem, nie wiem tego, którzy podejmowali wysiłek pokonując
leśną trasę rowerami, trochę dalej spotkałam nieco starze
małżeństwo w podeszłym wieku, którzy z wielkim wysiłkiem
stawiali swoje kroki w kierunku morza. Czemu nie spotkałam na swojej
drodze wielu młodych ludzi, którzy mają siłę do pielgrzymowania,
którzy są stworzeni do biegania i zdobywania, do pokonywania
wszelkiego rodzaju przeszkód? Może Bóg nie jest dla nich zbyt
atrakcyjny i pociągający?
Jeśli
tylko jedną osobę pociągnę do przejścia całego Półwyspu
Helskiego dla Boga to było warto ponieść ten trud.
Dotarłam
do kościoła na Helu przed czasem, zdążyłam na Mszę Św. i było
to dla mnie wielkim przeżyciem być na Mszy Św. na początku Polski
albo jak ktoś woli na końcu Polski. Bóg mówi o sobie: „Jam Alfa
i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec.” (Ap 22,13).
Galeria zdjęć znajduje się pod adresem: https://goo.gl/photos/ePesghsjqQLtwkSZ8
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz