czwartek, 25 sierpnia 2016

Cel na Hel

A gdyby tak obejść wszystkie kościoły na Półwyspie Helskim w jeden dzień... Tak jak pomyślałam tak poszłam w drogę na Hel.

Wyruszyłam o 7:15 z Władysławowa z ulicy Róży Wiatrów 19, gdzie miałam nocleg. Moim celem było zdążyć na Mszę Św. na Helu o godzinie 19, według moich wyliczeń 12 godzin to aż nadto na trasę długości ok. 37 km.
Na początku zawitałam przed kościołem Wniebowzięcia NMP we Władysławowie i ruszyłam trasą do portu, gdzie po drodze minęłam Straż Pożarną przed którą stała drewniana figurka św. Floriana – patrona Strażaków. Tuż za portem kończyło się Władysławowo i zaczynał się Szlak Nadmorski dla Pieszych. Pilnie potrzebowałam skorzystać z toalety i tuż przed szlakiem była zadbana, bezpłatna TOI TOI z papierem toaletowym czyli bardzo komfortowe warunki jak na pielgrzyma. :-)
Szlak prowadził przez las koło torów kolejowych po których rzadko jeździł pociąg, tak na moje oko to ze 2 razy na godzinę, co powodowało, że obecność pociągu nie była uciążliwa. Szlak był odwiedzany przez turystów w danym mieście a czym dalej od miasta tym mniej ludzi, przez większość szlaku nikogo nie spotykałam. Droga była bardzo różna poprzez leśne ścieżki, momentami bardzo piaszczyste, prowadziła raz w górę, raz w dół po wydmach, które nie były wyrównywane. Jadąc tą trasę samochodem ukształtowanie terenu nie jest odczuwalne i droga jest cały czas prosta, ale pieszy ma dodatkowe atrakcje górki, morze, zalew, plaża i las w jednym miejscu. Niesamowite połączenie kiedy chcę być nad Morzem przechodzę na jedną stronę półwyspu i jestem nad Morzem Bałtyckim, kiedy chcę być nad zatoką to przechodzę na drugą stronę półwyspu i mam Zatokę Puckę, jak chcę iść lasem przemierzam się na środek, do wyboru, do koloru dla każdego coś odpowiedniego. :-)


Większą część trasy przeszłam lasem, trochę środkiem plaży i brzegiem morza, część miastem żeby zobaczyć kościoły i krzyże. W mojej pamięci najbardziej zapisał się ksiądz proboszcz w Kuźnicy, który o 12 w południe modlił się w kościele, zostawiał otwarty kościół dla wiernych turystów, żeby nie zapominali o Bogu, dzięki takiemu wspaniałemu księdzu mogłam zobaczyć kościół od środka nie będąc na Mszy Św. ani nabożeństwie. Na całej trasie był to jedyny kościół, który był otwarty poza nabożeństwami a szkoda, że za dnia turyści mają być bez Boga. We Wrocławiu jest wiele kościołów zamkniętych w ciągu dnia, ale są kościoły gdzie jest Wieczysta Adoracja Najświętszego Sakramentu, tak więc jeśli tylko się chce można spędzić czas adorując Boga. W miejscowościach oddalonych od siebie przynajmniej o kilka kilometrów, gdzie jest jeden kościół na całą miejscowość jak kościół jest zamknięty to pozostaje iść na plażę albo w kierunku innych rozrywek...
Kiedy tak szłam miałam czas na przemyślenia i modlitwę, w przyrodzie odkrywałam wielkość i wspaniałość Boga, momentami toczyłam walkę z lękami i uciechami tego świata. Niełatwo było mi iść w upale widząc rzesze turystów korzystających z uroków plaży. Trudno mijało się sklepiki z pamiątkami oraz budki z jedzeniem. Jednak to jest droga do której Bóg powołuje każdego z nas, droga oderwania się od tego co przyziemne: „Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.”
(Kol 3,2).
  
Poza kościołami na szlaku przeszłam przez najwyższą wydmę Libek, najwęższą część Półwyspu Helskiego, najbardziej wysunięte molo na tym półwyspie w Juracie. Przeszłam miejsce gdzie łączy się Szlak Militarny z Ekstremalną Drogą Krzyżową, gdzie ciągle trwa walka dobra ze złem, miejsce gdzie Bóg próbuje pociągnąć człowieka pokazując mu swoją wielkość poprzez swoje dzieła nad którymi człowiek stara się panować na własny użytek, miejsce gdzie czas inaczej leci.
Na szlaku spotkałam jedną parę w młodym wieku, może nawet byli małżeństwem, nie wiem tego, którzy podejmowali wysiłek pokonując leśną trasę rowerami, trochę dalej spotkałam nieco starze małżeństwo w podeszłym wieku, którzy z wielkim wysiłkiem stawiali swoje kroki w kierunku morza. Czemu nie spotkałam na swojej drodze wielu młodych ludzi, którzy mają siłę do pielgrzymowania, którzy są stworzeni do biegania i zdobywania, do pokonywania wszelkiego rodzaju przeszkód? Może Bóg nie jest dla nich zbyt atrakcyjny i pociągający?
Jeśli tylko jedną osobę pociągnę do przejścia całego Półwyspu Helskiego dla Boga to było warto ponieść ten trud.
Dotarłam do kościoła na Helu przed czasem, zdążyłam na Mszę Św. i było to dla mnie wielkim przeżyciem być na Mszy Św. na początku Polski albo jak ktoś woli na końcu Polski. Bóg mówi o sobie: „Jam Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec.” (Ap 22,13).

Galeria zdjęć znajduje się pod adresem: https://goo.gl/photos/ePesghsjqQLtwkSZ8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz