To była
moja pierwsza Ekstremalna Droga Krzyżowa, kiedy nadszedł ten
wymarzony dzień miałam wiele niepewności jak to wszystko wyjdzie i
czy ktoś poza mną przyjdzie. Przed Mszą Świętą poszłam do
spowiedzi „Bo tylko Szwedzi idą na Jasną Górę bez spowiedzi.”,
nie szliśmy na Jasną Górę, ale z Matką Boża i dla Matki
Bożej...
Galeria zdjęć: https://goo.gl/photos/awFhtJjootCGJeQE6
Trasa: EDK Rejon Wrocław NMP Wspomożycielki Wrocławia - 102,7km
Kiedy wpadłam do zakrystii domówić
szczegóły spotkałam pierwszego uczestnika z którym usiedliśmy
razem w ławce, pokazałam mu Kaplicę Matki Bożej Wspomożycielki
Wrocławia, od tej chwili opiekowaliśmy się sobą nawzajem. Zaczęła
się Msza Święta ksiądz był świetnie przygotowany w temacie
naszej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, powiedział trochę szczegółów,
które były w materiałach promocyjnych dostarczonych dla księdza
proboszcza, miał dla nas specjalne kazanie oraz dobre słowo na
drogę. :-)
Umocniona Eucharystią i postawą
księdza wyszłam przed kościół, gdzie czekała już grupa ludzi,
powiedziałam trochę o trasie, rozdałam materiały, pan z Gościa
Niedzielnego zrobił nam wspólne zdjęcie. Zaproponowałam kupno
pączków w Starej Pączkarni, ale część osób chciała już
wyruszyć w trasę. Ktoś się spytał w którą stronę mamy iść i
zaczęłam prowadzić. Pan z Gościa Niedzielnego miał jeszcze kilka
pytań więc na szybko odpowiadałam jak byliśmy w drodze.
Już na początku drogi wyodrębniło
się kilka grup po kilka osób, które szły własnym tempem. Nasza
grupka szła na końcu i zamykała tyły, do 1-szej stacji szła z
nami Ula, która z powodów zdrowotnych chciała przejść z nami
tylko jedną stację. Kiedy doszliśmy do 1-szej stacji Kaplicy Matki
Bożej Osobowickiej na Wzgórzu Osobowickim kaplica była otwarta a
przed nią stał ksiądz proboszcz. Specjalnie dla nas otworzono
kaplicę i mogliśmy się w niej pomodlić. To było niesamowite dla
mnie nie prosiłam o otwarcie kaplicy w nocy a jednak to otrzymałam.
:-)
Kiedy doszliśmy do kościoła na
Sołtysowicach mieliśmy kolejną niespodziankę zastaliśmy otwarty
kościół i panią, która go sprzątała. Mogliśmy mieć postój w
cieplutkim kościele przy miłej rozmowie. :-)
Przy czwartej stacji – Kościele
Matki Bożej Bolesnej, na 33 kilometrze dwóch obolałych uczestników
zeszło z trasy. Niestety nie byli zbyt dobrze przygotowani i nie
dali rady iść dalej. Od tego momentu byliśmy z Przemkiem na końcu
i nie wiedzieliśmy jak daleko od nas są inni uczestnicy. Po dojściu
do Siechnic zastaliśmy otwarty kościół Niepokalanego Serca
Najświętszej Maryi Panny i wzięliśmy udział w porannej Mszy Św.
o godzinie 7:00. Po Mszy Św. Marcin dał znać, że jest w Zabrodziu
i planuje dojść do Smolca, byliśmy 16 kilometrów za nim.
Umocnieni Bożą Łaską płynącą z Eucharystii przeszliśmy przez
Świętą Katarzynę i zrobiliśmy krótki postój przy krzyżu w
miejscowości Smardzów, która jest miejscem przyjaznym dla
pielgrzymów. Wita zachęcającym napisem „Szczęść Boże” i
żegna „Z Bogiem” tutaj czuliśmy Bożą obecność.
W Żernikach Wrocławskich była
kolejna niespodzianka pod kościołem NMP Pompejańskiej stała
taksówka, jeśli ktoś potrzebowałby wrócić do Wrocławia nie
musiał martwić się o połączenie. :-) Kiedy ponownie doszliśmy
do Wrocławia wstąpiliśmy do piekarni i posililiśmy się nieco.
Dochodząc do następnej stacji – Kościoła NMP Królowej Polski z
daleka zobaczyliśmy księdza. Powiedziałam do Przemka „Nawet jak
ksiądz nie stoi dla nas to i tak się przywitamy.”, ale był to
ksiądz proboszcz, który wyszedł nam na spotkanie i odprawił z
nami 8 Stację Drogi Krzyżowej. Ksiądz był bardzo gościnny spytał
czy czegoś potrzebujemy, zaproponował skorzystanie z toalety i
poprosił nas o wpisanie się do pamiątkowej księgi. Dzięki jego
działaniom wiedzieliśmy, że łącznie z nami dotarło tutaj 6 osób
plus Marcin, który był tutaj znacznie wcześniej, kiedy kościół
był jeszcze zamknięty. :-) Dostaliśmy od księdza kartki
wielkanocne i zapewnienie o modlitwie. Ksiądz ogłosił informację
o naszym EDK na całej parafii żeby się za nas modlili i poprosił
dołączyć do naszych intencji jego parafię. :-) Podszedł do nas
drugi znacznie starszy ksiądz i poprosił o modlitwę o zdrowe nogi,
ponieważ miał duże problemy z chodzeniem. Zapewniłam go o
modlitwę a on z wielką wiarą powiedział, że jak ja się za niego
pomodlę to na pewno wyzdrowieje. Pomyślałam o tym jak wiele mam od
Boga, mam zdrowe nogi i siłę by iść na nich dalej, a nie każdemu
to jest dane.
Zaraz za kościołem postanowiliśmy
modlić się za parafie przez które przechodzimy i podszedł do nas
niewierzący mężczyzna, który próbował nas zwieść mówiąc
„Nie idźcie dalej, to nie ma sensu.” i dodając „Pani to już
naprawdę słabo wygląda i ledwo idźcie. Zawróćcie!”. Po
spotkaniu z nim jeszcze usilniej zaczęliśmy się modlić i bardziej
ochoczo szliśmy do przodu, nie daliśmy się zwieść.
Przeszliśmy przez Zabrodzie i
doszliśmy do Smolca do kościoła Narodzenia NMP przed którym
poprosiliśmy o narodzenie się dla Boga. Odpoczęliśmy i
posililiśmy się i jak nowo narodzeni ruszyliśmy w niełatwą
drogę. Niestety nie udało nam się zachować milczenia,
pocieszające jest to, że nie przeszkadzaliśmy innym uczestnikom
EDK, którzy byli nami. Na początku było fajnie, bo mieliśmy sobie
wiele do powiedzenia i łączyły nas wspólne zainteresowania, ale
później bardzo brakowało mi tego milczenia. Przed 15
zaproponowałam milczenie na Godzinę Miłosierdzia, ale jak
doszliśmy do Kębłowic na naszych oczach pijany mężczyzna spadł
z roweru. Pomogliśmy mu podnieść się razem z rowerem a ten
mężczyzna powiedział: „Jestem pijakiem.” To była taka lekcja
miłosierdzia, kiedy idziesz i nagle spotykasz człowieka, który
potrzebuje twojej pomocy żeby wstać i przywrócić ludzką godność.
Mężczyzna powiedział, że mieszka kilka domów, Przemek
odprowadził go razem z rowerem do domu a ja czekałam na niego z
krzyżem. I znowu przerwaliśmy milczenie, nasunęły mi się słowa
jakie Pan Jezus powiedział do uczniów:
„Tak, jednej godziny nie mogliście
czuwać ze Mną?” (Mt 26, 40)
Kiedy doszliśmy do kolejnej stacji
Kościoła Niepokalanego Poczęcia w Gałowie zastaliśmy otwarty
kościół w którym ludzie zbierali się na Eucharystię.
Odprawiliśmy stację w kościele. Odpoczęliśmy na przystanku
autobusowym gdzie zjedliśmy wszystko co nam zostało i ruszyliśmy w
dalszą drogę. Z radością weszliśmy do Wrocławia, bo cel był
już blisko. Teraz został nam do przejścia Wrocław.
Po dotarciu do Leśnicy Marcin wysłał
wiadomość o dotarciu do celu, spytał gdzie jesteśmy i czy
zamierzamy iść dalej. Ta wiadomość była bardzo budująca,
zostało nam tylko 20 kilometrów...
Cieszyłam się, że jest jeszcze jasno
i Bóg dał nam łaskę przejścia trudniejszych terenów Wrocławia
o zmroku, Matka Boża pomagała nam nieustannie. Teraz było łatwiej
we Wrocławiu były otwarte sklepy więc mogliśmy dokupić coś do
jedzenia. Za 13 Stacją – Kościołem Matki Bożej Fatimskiej na
przystanku zrobiliśmy kolejny dłuższy postój i wyruszyliśmy w
drogę.
Ula, która szła z nami początkowy
fragment trasy prosiła o informację jak będziemy na Kozanowie,
pomyślałam miło, że chce nas przywitać albo przejść z nami
ostatni etap. Ula zrobiła nam niesamowitą niespodziankę i
specjalnie dla nas ugotowała żurek i przyniosła go w słoikach.
Upiekła też mufinki i poczęstowała nas. Tak to już jest, że
Pielgrzym zrozumie Pielgrzyma. :-) Ula powiedziała, że czekała 1,5
godziny i nie widziała nikogo przed nami. Posileni wspólnie
odprawiliśmy ostatnią już Stację Drogi Krzyżowej przy Kościele
św. Jadwigi Śląskiej, który jest parafialnym kościołem Uli i
żwawym tempem ruszyliśmy w dalszą drogę.
Śpieszyliśmy się żeby Przemek
złapał jeszcze Polskiego Busa do Opola. Zatrzymaliśmy się tylko
żeby zrobić zdjęcie przy geometrycznym środku Wrocławia tam
gdzie stoi trzepak.
Po dotarciu do Placu Solnego było ok.
godziny 23:00 i nasza droga zrobiła się naprawdę Ekstremalna. W
sobotę wieczór było pełno imprezujących osób dla których krzyż
jest kontrowersyjnym znakiem. Padały w naszym kierunku różne słowa
i zaczepki, ale nikt nie podniósł na nas ręki. Bezpiecznie
doszliśmy do kościoła św. Wojciecha w którym jest grób
błogosławionego Czesława – patrona Wrocławia. Szliśmy dalej
tak jak prowadzi trasa i ok. godziny 23:45 dotarliśmy do celu
„Chwała Panu!!!”, dziękujemy Ci Matko Najświętsza za Twoją
pomoc i prowadzenie, dziękujemy, że opiekowałaś się nami
nieustannie. :-)
Podsumowując doszliśmy jako ostatni
powyżej planowanego czasu. Nasza droga przypominała pielgrzymowanie
szlakiem św. Jakuba na którym jest czas na modlitwę, Eucharystię,
spotkanie z drugim człowiekiem, czas na kontemplację Boga w
przyrodzie, zrobienie zdjęć. Czas na przygodę z Bogiem. Kiedy
przekraczasz własne ograniczenia pozwalasz Bogu działać w swoim
życiu i twoja droga staje się Ekstremalną Drogą, ponieważ
czujesz, że bierzesz udział w czymś co przekracza twoje
możliwości. Kiedy szłam z krzyżem do kościoła rozpoczynającego
EDK jakiś mężczyzna wykrzyczał z samochodu „Wyrzuć krzyż!!!”,
kiedy po powrocie z EDK siedziałam na przystanku jakiś mężczyzna
powiedział do mnie „Moi koledzy widząc ciebie z krzyżem mogliby
cię rozwalić!”, ale czy na pewno by mogli? Na Ekstremalnej Drodze
Krzyżowej podobnie jak na pielgrzymce jestem pod Bożą Opieką nikt
nie może do mnie podejść i wyrządzić mi krzywdy: „Bo Ty,
Panie, będziesz błogosławił sprawiedliwemu: otoczysz go łaską
jak tarczą.” (Ps 5, 13).
Każdy kto rezygnuje z podjęcia
wysiłku jakim jest Ekstremalna Droga Krzyżowa znajdując różne
argumenty: „Bo na pewno mi się coś stanie.”, „Bo ktoś mnie
pobije jak będę mieć krzyż.”, „Bo pies mnie ugryzie.”, „Bo
będzie ciemno i zimno.”, „Bo nie wiem co mnie spotka.” niech
rozważy we własnym sercu słowa Pana Jezusa: „Kto nie nosi
swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.”
(Łk 14,27)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz