środa, 7 września 2016

Pewien Pielgrzym przechodził tą drogą

Kiedy szłam Długą ulicą i pielgrzymowałam z rana do kościoła NMP Częstochowskiej na mojej drodze stanął człowiek potrzebujący pomocy, którego otumanili i okradli. Czy to była próba Boga Ojca Wszechmogącego a może gra złego, żeby mnie odwieść od dobrego?

We współczesnym świecie wiele mówi się o dążeniu do realizacji własnych celów, żeby tylko nikt nie stanął nam na drodze i nie przeszkadzał. Chociaż wyszłam ok. 5:40 z domu, nie miałam zbyt wiele czasu żeby zdążyć na 7:00 na ul. Kochanowskiego do kościoła do którego zmierzałam a tutaj jakiś człowiek zatrzymuje mnie żeby dzwonić na komisariat, ponieważ go okradli. Może to kolejny oszust a może bliźni w potrzebie? Zatrzymałam się, na myśl przyszła mi historia opowiedziana przez Jezusa:
Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10,30-37)
Młody człowiek zaczął opowiadać: „Wrzucili mi pigułkę gwałtu, nic nie pamiętam, nie wiem gdzie jestem, kręci mi się w głowie, okradli mnie z kart kredytowych oraz dowodu osobistego, co ja teraz zrobię? Gdzie jest najbliższy Komisariat Policji?”. Spytałam się czy chce wody, powiedziałam, że nie mam nic więcej ze sobą. Napił się wody, podziękował. Pokazałam mu na smartfonie gdzie jesteśmy i jak dotrzeć do Komisariatu Policji. Kilka razy zaproponowałam, że mogę go zaprowadzić na Komisariat, ale odpowiedział, że już wie gdzie jest i trafi. W pewnym momencie rozpłakał się przy mnie, że to już drugi raz, zastanawiał się co zrobi bez dowodu, jak spłaci kredyty. Powiedziałam, żeby się nie martwił, bo jest cały i zdrowy, zawsze mogło być gorzej, to trochę się uspokoił i przyznał mi rację. Później zmartwił się za co wróci do domu. Dałam mu taką kwotę jaką powiedział za cenę biletu w pociągu oraz bilet na komunikację miejską. Podziękował, chciał się odwdzięczyć, poprosił o adres mailowy i powiedział, że wszystko odda. Ponownie spytałam czy mu coś pomóc, zaprowadzić na Komisariat, ale zapewniał mnie, że da radę tak więc oddaliłam się...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz