niedziela, 1 maja 2016

Na Ślężańskim Szlaku św. Jakuba

Każdy kto myśli, że pielgrzymi na szlakach św. Jakuba są gatunkiem wymarłym mógł się bardzo zdziwić widząc dwoje pielgrzymów wędrujących nocą na Ślężańskiej Drodze św. Jakuba Apostoła ze Środy Śląskiej do Sobótki.

W Polsce poza głównym szlakiem św. Jakuba Via Regia prowadzącym do Hiszpanii jest 16 innych szlaków prowadzących przez naszą ojczyznę lub nieznacznie zahaczających o inne państwa. Droga Ślężańska prowadzi ze Ślęży przez Sobótkę do Środy Śląskiej i jej długość wynosi 55km.
Już od kilku lat 1.05 jest organizowana pielgrzymka z Sobótki na Ślężę. Aby podnieść trud pielgrzymowania wspólnie z kolegą postanowiliśmy przejść szlakiem św. Jakuba wstecz tzn. od Środy Śląskiej do Sobótki po to aby wspólnie z pielgrzymką wejść na Ślężę. Początkowo pomysł był, żeby wejść większą grupą, ale niestety nie znalazło się więcej chętnych.
Naszą drogę rozpoczęliśmy 30.04.2016r. o godzinie 18:00 Mszą Świętą w Środzie Śląskiej w kościele św. Andrzeja Apostoła, ponieważ Msza Święta była niedzielna zamiast kazania była krótka Adoracja Najświętszego Sakramentu tak więc na naszą trudną wyprawę dostaliśmy więcej mocy z nieba. Po Mszy Świętej poprosiłam księdza o pieczątkę do Paszportu Pielgrzyma i udaliśmy się do kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego. Kiedy tam dotarliśmy była już godzina 19:15 i kościół był zamknięty tak więc ruszyliśmy w drogę.
Tuż za Środą Śląską początek szlaku był bardzo ładny z boku głównej drogi były chodniki raz na jakiś czas było widać muszle oznaczające szlak św. Jakuba, mieliśmy cichą nadzieję, że cały szlak będzie tak oznaczony. Szlak prowadził przez dwie alternatywne miejscowości: Chwalimierz oraz Ciechów, zdecydowaliśmy pójść przez Ciechów, ponieważ chcieliśmy zobaczyć tam kościół. Tutaj niestety oznaczenia szlaku się skończyły i polegaliśmy na GPS-ie.
Z Ciechowa leśną drogą udaliśmy się do Kulina, staraliśmy się trzymać żółtego szlaku dla rowerzystów, ale nie wiedzieliśmy dokładnie w którym miejscu odbić na Kulin, ponieważ nie było żadnego oznaczenia muszli ani kierunkowskazu. Trochę się pogubiliśmy w lesie zanim przy pomocy GPS-a wyszliśmy skrajem lasu dochodząc do polnej drogi. Ta część trasy była bardzo trudna, na drodze były gałęzie, błoto i różne inne utrudnienia tak więc mieliśmy spowolnione tempo poprzez przedzieranie się przez las o zmroku. Dotarliśmy do Ciechowa, kiedy było jeszcze trochę widno. Kościół Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki widzieliśmy tylko z zewnątrz, chociaż ten XIV wieczny kościół zapowiadał się bardzo ciekawe to tylko niewielka część kościołów jest otwarta poza Mszą Świętą i nabożeństwem.
Z Ciechowa do Kulina poszliśmy na przełaj przez polne drogi. Na początku, kiedy było jeszcze trochę asfaltu szliśmy bez oświetlenia, ale później było to zbyt niebezpieczne i korzystaliśmy z latarki czołowej, momentami była wysoka trawa tak więc miałam już w butach bardzo mokro. Po dotarciu do Kulina zobaczyliśmy kościół św. Marcina, lecz mój aparat w telefonie komórkowym był zbyt słaby żeby sobie poradzić ze zdjęciem w takich warunkach tak więc pozostaje uwierzyć na słowo. Później dla potomności robiliśmy z Krzyśkiem zdjęcia w ten sposób, że Krzysiek świecił latarką oświetlając obiekt a ja robiłam zdjęcie, zdjęcia nie są profesjonalne, ale są od serca. :-)


W Kostomłotach zrobiliśmy już lepsze zdjęcia pod kościołem Podwyższenia Krzyża Świętego,
ponieważ był oświetlony, podobnie w miejscowości Wawrzeńczyce pok kościołem św. Wawrzyńca. 


W miejscowości Zabłoto zrobiliśmy nasz pierwszy dłuższy postój na przystanku, jedliśmy kanapki, Krzysiek podzielił się ze mną swoją herbatą, ponieważ nie miałam termosu, chwilę odpoczęliśmy i wyruszyliśmy w dalszą drogę. W ogóle Krzysiek był bardzo pomocny, niósł dwa swetry i jeden z nich mi pożyczył. :-)
Kiedy dochodziliśmy do miejscowości Ujów na drogę wyszło nam dwóch chłopaków, którzy pytali kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, co ciekawe jeden z nich spytał się czy jesteśmy małżeństwem. Zaprosili nas na wódeczkę i kiełbaski, ale ja nalegałam żebyśmy poszli dalej, może powinniśmy im bardziej głosić Boga, ale ja tego nie czułam że mamy imprezować kiedy pielgrzymujemy. Kolejny postój zrobiliśmy w Ujowie pod kościołem św. Jakuba, było tam takie ładne, drewniane, zadaszone miejsce na postój, można było siedzieć i popatrzeć na kościół św. Jakuba, nawet w nocy był ładny widok.
W tym miejscu zeszliśmy ze szlaku św. Jakuba, który prowadził lasami i polnymi drogami przez Buków, ale nie chcieliśmy już iść dalej takimi drogami w nocy. Mieliśmy do wyboru wrócić się do imprezujących młodzieńców albo pójść przez Wawrzeńczyce i Mietków, wybraliśmy Wawrzeńczyce.


W Mietkowie zaczęła mnie ogarniać senność do tego stopnia, że nie potrafiłam iść samodzielnie w linii prostej, poprosiłam Krzyśka o wsparcie i szłam podpierając się o niego żeby się nie przewrócić, co niestety spowolniło nasze tempo poruszania się. Stwierdziliśmy, że mamy dużo czasu i będziemy za wcześnie w Sobótce tak więc poszliśmy dookoła Zalewu Mietkowskiego. W pewnym momencie senności mnie opuściły i żwawym tempem ruszyliśmy do przodu. Był przepiękny poranek i podziwialiśmy wschód słońca nad Zalewem, co ciekawe nie byliśmy sami, bo byli tam też wędkarze. Chciałam zobaczyć kościół w Domanicach, ale Krzysiek mówił, że musimy się spieszyć, bo już nie mamy czasu, ja tam się nie przejmowałam czasem i kilometrami, polegałam na Krzyśku, który pilnował trasy oraz godziny. Kiedy byliśmy w Chwałowie stwierdziłam, że już długo idziemy bez postoju i potrzebuję odpocząć, tak więc zrobiliśmy dłuższy postój połączony z posiłkiem.

Po dojściu do Tworzyjanowa szło nam się już całkiem dobrze, ponieważ nasz cel – Ślęża był już bardzo dobrze widoczny, do kościoła św. Jakuba w Sobótce dotarliśmy o 9 nad ranem spotykając w Sobótce znajomego pielgrzyma Darka, z którym szłam razem w jednej grupie (18) do Częstochowy. Ponieważ trwała Msza Święta weszliśmy na chwilę do przedsionka kościoła św. Jakuba w Sobótce.


Później porozmawialiśmy z naszym pielgrzymem i wspólnie udaliśmy się do Sanktuarium św. Anny w Sobótce, gdzie coraz liczniej zjeżdżali się pielgrzymi. Po wspólnej modlitwie całą pielgrzymką wyruszyliśmy na Ślężę.
Chociaż biegam po górach długie dystanse, to jednak ta pielgrzymka z Sobótki na Ślężę była dla mnie trudna, moje niedoleczone przeziębienie dało mi się we znaki, było mi bardzo słabo, ale Bóg dodał mi sił. Pielgrzymka była bardzo owocna spotkałam Teresę, która też chciałaby przejść szlak św. Jakuba, kto wie jak Bóg da to wybierzemy się za rok ze Środy Śląskiej do Sobótki w większym gronie a jakby byli chętni to można by przejść innymi szlakami św. Jakuba albo przejechać rowerem. Drogi są dla nas otwarte


Bóg prowadzi sił dodaje
pielgrzym w drodze się nie poddaje,
gdy się zgubi woła SOS,
na pomoc włącza GPS,
do przodu napiera,
trudne szlaki wybiera,
po drogach pielgrzymuje
NIEBO ZYSKUJE.

Dla wszystkich pielgrzymów i nie tylko polecam piosenkę zespołu Mocni w Duchu „Moja droga jest prosta”, która to piosenka towarzyszyła mi na szlaku


Mocni w Duchu „Moja droga jest prosta”
Moja droga jest prosta,
Idąc nią w sercu radość mam,
Bo wiem, że nie pomyliłem się.
Moja droga jest pewna,
Na jej końcu światłość jest,
Która wciąż mi mówi,
Jak mam dalej iść.

Ref. Jezus, Jezus, Jezus moim Panem jest. /x2

I chociaż wciąż upadam,
Chociaż gubię się,
To jednak chce ciągle iść
Moją drogą.
Bo na niej jest prawda,
Na niej pokój jest,
Na niej jest moje szczęście,
Moja miłość.

Artykuł w Gościu Niedzielnym nawiązujący do naszej wyprawy można przeczytać tutaj:
Galeria zdjęć z całego szlaku jest dostępna pod linkiem:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz